pomysł jest dobry i stosowany, głownie w krajach skandynawskich. częsciej jednak podgrzewana jest woda w układzie chłodzącym, a nie olej. olej grzał by tylko miskę a woda, w przypadku umieszczenia grzałki na dole silnika krązyła by grawitacyjnie po silniku, po chłodnicy juz nie, no bo termostat zamknięty, grzałka nie podgrzewa wody do takiej temperatury by się otworzył.
niestety taka opcja przy zasilaniu z akumulatora wątpie by zdała egzamin. zwykły samochodowy akumulator długo by nie pociągnoł, zanim by ogrzał silnik rozładował by się, nie mowiąc o tym ze częste jego rozładowywanie i zbyt krótkie ladowanie w trakcie jazdy zniszczyło by go szybko.
niestety jeśli grzałka to zasilana z zewnętrzengo żródła 230V.
tylko trzeba sobie policzyć czy to się opłaca. kalkulacja prosta
wiadomo, samochod zimny pali więcej, powiedzmy o litr. zakładając srednio ze robisz 50 km dziennie to wychodzi jakieś 2zl.
za prąd do grzałki równiez trzeba zapłacić, myśle ze rachunek za prąd był by bliski tej kwoty dziennie.
do tego dochodzi koszt zakupu( są takie gotowe urządzenia), powiedzmy 250zl
a teraz najważniejsza sprawa- czyli temperatura na dworzu- zimy to juz u nas prawie nie ma, dla 1 miesiąca mrozu takiego do max-20st, chyba sie nie opłaca, silnik równie dobrze się uruchomi, a przy zastosowaniu dobrego oleju, o odpowiedniej lepkości nie wystąpi dodatkowe zuzycie. nie mieszkamy na biegunie, gdzie taka grzałka jest konieczna by wogóle odpalić silnik