nie panikuje, może coś więcej zdziałać, ale nie każdy jest taką osobą.
To nie jest kwestia bycia taką czy inną osobą, to jest kwestia przyzwyczajenia się.
Nikt głupiego hamowania awaryjnego nie wykona za pierwszym razem poprawnie nawet z ABSem, a co tu dopiero mówić o celowaniu w co przywalić gdy już wiemy że auta na drodze nie utrzymamy. Jak nie nauczysz swojego mózgu że możesz w coś przywalić, to panika uniemożliwi Ci reakcję obronną nawet kiedy sytuacja jest jeszcze zupełnie do wyprowadzenia.
A co do banneda, to rzeczywiście, tyle tych dziwnych zdarzeń było, że to aż nieprawdopodobne. Taki z kolegi ryzykant, czy aspiruje do miana drugiego Kubicy, którego najwyraźniej lubi?
Ale o jakich zdarzeniach ty mówisz? Konkretnie? Przez 10 lat miałem dwa zderzenia tym samym autem, z czego jedno miałem chyba 2 miechy po otrzymaniu prawa jazdy, i w żadnym nie skasowałem samochodu.
Owszem, podczas ostatniej jazdy dla zabawy tył w Polonezie poszedł za szeroko i skosiłem słupek. I to by było na tyle. Trening czy jazda sportowa to nie jest jazda po bułki, czy jazda do innego miasta. Pojmijcie to w końcu, że żeby nauczyć się panować samochodem w sytuacjach trudnych, to trzeba te sytuacje wielokrotnie sprowokować, i ja to robiłem w warunkach kontrolowanych. Czyli zamiast czekać aż mnie za rok, za 5, 10, czy 20 lat taka sytuacja spotka i kogoś być może zabiję, sprowokowałem takie sytuacje w warunkach w których nikt nie mógł nawet zostać ranny i robiłem to do kilkudziesięciu razy na trening.
Wspomniany pan Robert, na własne życzenie, załatwił sobie karierę w F1,
Wspomniany pan Robert nie mógł się spodziewać że bariera energochłonna była zrobiona gorzej niż Polonez w PRLowski poniedziałek, bo w Polonezach nawet z poniedziałku buda się nie rozpadała przy pierwszym użyciu.
Poza tym, to czysty fart że jego kariera nie skończyła się podczas Grand Prix w Kanadzie gdzie przy ponad 200km/h przywalił prosto w mur. Dziób bolidu tak oberwało że stopy mu wystawały. Trochę inny kąt albo hamowanie jeszcze późniejsze o mrugęnie oka i urwałoby nogi pod kolanami. Nie wiem jakbyś chciał prowadzić 800 konny bolid w protezach bez czucia.
Dla mnie osobiście, te wszystkie rajdy, to bezsensowny sport, tak samo jak wszelakie mordobicia.
Oczywiście masz prawo do własnej opini, ale skoro niejako odnosisz się do mojego stanowiska w tym względzie, to pozwól że odpowiem;
Praktycznie każdy sport dzisiaj jest bezsensowny. Po co rzucać oszczepem, kulą itd.?
Współczesny sport wywodzi się, jak zapewne wiesz, ze starożytnej tradycji Greckiej, kiedy bycie dobrym w bieganiu i skokach było dowodem kondycji przydatnej w bitwie, a rzucanie oszczepem i dyskiem było techniką walki przydatną gdy ktoś napadał na twoje miasto.
Sokrates przeszedł do historii jako filozof, ale w młodości był dobrym żołnierzem (czy może należałoby raczej powiedzieć wojownikiem), a jego uczeń Platon nazywał się tak naprawdę Arystokles, a Platon to przezwisko oznaczające "barczysty".
Krótko mówiąc, bieganie jak ktoś kogo nie stać na samochód, i rzucanie różnymi przedmiotami były kiedyś bardzo przydatnymi umiejętnościami.
Prowadzenie samochodu jest przydatną umiejętnością teraz. Zauważ, że wygranie rajdu nie polega na rozpierdoleniu się na drzewie, tylko dojechania do mety przed innymi, czyli wygrywa ten kto umie jeździć lepiej. Charakter rajdów zmienia się proporcjonalnie do długości tras. Jak trasa wiodła z Londynu do Sydney to wszyscy jechali w miarę wolno żeby w ogóle samochód przeżył. Jak wynosiła 3-5 tys. km to najlepiej umiał jeździć ten kto najumiejętniej osiągał kompromis pomiędzy szybkością, a oszczędzaniem samochodu i unikaniem wypadków.
Jak teraz trasa ma 200-300km, i wprowadzono system Super Rally, kiedy po zniszczeniu samochodu możesz jechać dalej, pod warunkiem że mechanicy odbudują go do następnego dnia, to liczy się bardziej szybkość, ale w dalszym ciągu nie wygrasz jeżeli rozbijesz auto po drodze
A już najgorsze, to F1. Tam idzie usnąć na tym, nic się nie dzieje. Raz to próbowałem oglądać i wyłączyłem po paru minutach. Nuda w ch*j.
Wyścigi torowe w ogóle zawsze były pewną degeneracją sportu bo nie ma dróg ukształtowanych jak tory. Są czymś jak rzucanie kulą w XXI wieku, albo jak uprawianie skoków narciarskich w Polsce- czymś zupełnie z d***, zupełnie niepotrzebnym.
Ale do lat 80. się do dało oglądać bo bolidy chodziły bokiem, a nawet skakały. Dopiero później tak zmieniono przepisy żeby było bezpiecznie, i nic się nie działo i dziś dyscyplina ta funkcjonuje właściwie wyłącznie dzięki wielkim pieniądzom, a wielkie pieniądze są tam w uproszczeniu dlatego, że każdy spasiony impotent z kasą i bez mózgu musi sobie znaleźć jakiś sposób żeby wirtualnie mieć większego, i znajdują go sobie w tym że kupują auto firmy która wygrała w F1.
A taka Honda która tam startuje, nie musi wygrywać, bo ich celem nie jest oferowanie wirtualnej wiagry, tylko pokazanie że znają się na robieniu silników. Pokazanie debilom, którym się wydaje że zrobienie dobrego silnika do F1, świadczy o tym że silnik w aucie na drogę się nie zepsuje.