http://motoryzacja.interia.pl/samochody/producenci/news/polonez-16-le-samochod-o-wysokim-komforcie-jazdy,1916361,320#pst61687959
No i pozwolę sobie wkleić komentarz jednego z zachwyconych byłych (a może nie) uzytkowników.
Cytuj (zaznaczone)
"Wysokim komforcie jazdy"? WTF?? Może w latach 70. Samochód z olbrzymim kołem kierownicy nie utrzymywał nawet kierunku jazdy na wprost i trzeba było cały czas kontrować, do tego nieustanne trzaski, piski i skrzypienia, niewygodne w dłuższej podróży fotele, beznadziejny przedpotopowy silnik wydobywający z siebie charakterystyczny obrzydliwy dźwięk, tragiczne hamulce, wszechobecna korozja, spasowanie części wnętrza jak w kombajnie, zawieszenie jak z Żuka itd itp. Miałem na początku lat 90 nieszczęście użytkować nowego równocześnie z 10 letnim Fordem Sierrą i Poldek wypadał przy tym starym fordzie jak Dacia przy Mercedesie. Jedyną zaletą Poloneza były ceny części zamiennych i to chyba byłoby na tyle. Rozumiem, że można mieć sentyment nawet do obsrakanych gaci, ale to się leczy.
A ja się zastanawiam, jak można porównywać auto kosztujące 24 tysiące złotych (biorę za przykład cenę Plusa 1.6 GSi, jakie ceny w przeliczeniu na PLN były na początku lat '90 - nie chce mi się szukać) do Sierry, która kosztowała co najmniej dwa razy więcej niż Polonez w tamtych czasach? Czego oczekiwać od jednego z najtańszych samochodów na rynku? Bo moim zdaniem, za tę kwotę, za jaką można było nabyć Poloneza, to auto było w swoim całokształcie genialne. Coś skrzypi, trzeszczy, złe spasowanie elementów wnętrza, głośno w środku? Dzięki temu że nie nawalili tony wygłuszeń, ten samochód waży trochę ponad 1100 kg. A jakiegoś tragicznego spasowania elementów wnętrza, zarówno w minusach jak i Plusach, nie zauważyłem. Co mnie jedynie wewnątrz denerwuje, to w Plusie latająca klapka schowka na desce rozdzielczej, ale to efekt kilkunastu lat eksploatacji. Za 24 tysiące (mowa o Plusie) dostawało się pojemne, przestronne auto, wyposażone w bezobsługowy wtrysk paliwa (czy to Bosch, czy GSi), łatwe w zagazowaniu, przez co relatywnie tanie w eksploatacji. Ale jak gościu miał uszkodzony układ kierowniczy/zawieszenie i mu ściągało na drodze, to tylko jego zaniedbanie. Na koniec - bardzo rozbawiło mnie narzekanie na "olbrzymie" koło kierownicy. Jak samochód nie miał wspomy, to już widzę narzekanie na zbyt małą kierownicę. Poza tym zawsze można było wrzucić kierownicę z Malucha - do 1995 roku wieloklin był ten sam. Denerwują mnie takie barany.