To co wczoraj odjaniepawliłem moim A+, mogło skończyć się tym, że tego posta bym dzisiaj nie pisał i jeszcze innym narobił mega kłopotów.
Podczas manewru wyprzedzania kolumny pojazdów (osobowy i tir), źle oceniłem odległość nadjeżdżającego z przeciwka pojazdu, ale zauważyłem to zbyt późno, bo już mniej więcej w połowie manewru, skutkiem czego zabrakło mi 10-20m do powrotu na mój pas ruchu. Na szczęście nadjeżdżający z przeciwka zachował zimną krew i mógł zjechać w miarę bezpiecznie na pobocze, ja nie miałem gdzie, jedynie celować między niego a tira którego wyprzedzałem. Polonez w trakcie hamowania zachował się w 99% prawidłowo i cały czas podczas hamowania (a w zasadzie ślizgu na zablokowanych kołach) utrzymywał właściwy tor jazdy, tylko na ostatnich metrach (prawdopodobnie na koleinie) o kilkanaście centymetrów zbliżył się do boku pojazdu nadjeżdżającego z przeciwka. Gdyby nie to uszkodzone byłyby tylko lusterka, a tak przerysowałem gościowi lewy bok od drzwi kierowcy począwszy, na rancie tylnego nadkola skończywszy. Z racji tego że była to "tylko" obcierka, nikt nie odniósł żadnych obrażeń, nic na szczęście tylko uszkodzone pojazdy. Ja mam uszkodzony lewy błotnik przedni (chyba nie do naprawy), alufelga ma zeszlifowany rant, uszkodzone el. lusterko którego rozbijane lustro uszkodziło lakier na drzwiach. No i zeszlifowane punktowo opony przednie (wentyle 257mm są jednak wystarczająco skuteczne) i delikatnie przestawiona zbieżność. Skończyło się na stresie i oświadczeniu. Uszkodzenia mojego pojazdu to pikuś, bardziej daje do myślenia to co by było gdyby... Ponad trzydzieści lat za kierownicą, setki (chyba już trzy) tysięcy przejechanych kilometrów bez żadnego wypadku, kolizji z mojej winy, nawet mandaty nie często płacę, a tu taka sytuacja, kurrr...