To maksymalnie tandetny, źle wykonany i awaryjny samochód.
w calym moim szyderczym stosunku do tego auta, nie nazwalbym go awaryjnym, bo w sumie co moze sie w nim zepsuc,
mit awaryjnosci powstal w czasach sprzedazy, zeby tlumaczyc nim sobie mogli klienci na Malucha, bo Tavria byla od niego raptem 1000-2000pln drozsza, a porownac tych dwoch pojazdow wlasciwie nie sposob,
gdy bylem w technikum kolega (a wlasciwie jego ojciec) mial tavrie,
ja mialem DFa (moi rodzice) i on mi z tego powodu dogryzal tak umiarkowanie, ale ze planowalem kupic (i kupilem) Poloneza to sie doczepil wlasnie PN - cholernie mnie to dziwilo, jak ktos ujezdzajacy ukrainska zemste mogl gardzic PN czy DF, po prostu nie moglem tego zrozumiec, bo podchodzilem do tematu technicznie, zamiast czystoemocjonalnie,
oczywiscie ta tavria nie byla nowa i wlasciwie dzieki temu,ze mial to auto, to w ogole zdalem sobie sprawe z jego istnienia i oczywiscie jechalem z tego szkaradztwa bazujac na faktach,
a fakty byly takie,ze to i tak bylo duzo lepsze od malczana, tandetne materialy wnetrza byly po prostu adekwatne do ceny (punktem wyjscia zawsze Polonez
) ,czego nie mozna powiedziec o konkurencji w postaci corsy czy polo, a nawet Yugo Koral (to odkrylem przypadkiem w salonie w Płocku),
nawet, co prawda starsza, Charade w srodku to byla cerata ze szmata do podlogi, wiec Tavria wcale tu nie odstaje,
szczegol, ze moja Charade to najwyzszy model ,wiec jest welur i skajka podklejona gabka, ale to tylko dlatego,ze wlasnie najwyzszy model,bo pozniejsze modele w podstawie mialy "szmata edition",
a mechanicznie to silnik chodzil rowno, biegi w skrzyni wchodzily, z tego co pamietam to zmienial sprzeglo czy moze sama linke, ale to byl uzywany kilkuletni egzemplarz z jakims nie symbolicznym przebiegiem,
wiec przy twoich 400km/ miesiac raczej nie moglbys liczyc na powazne awarie w ciagu dwoch lat eksploatacji,
twoje "chodzenie wokół samochodu" nie wynika z potrzeby samochodu, tylko twojej - chodziles przy GLE i go sprzedales, bedziesz chodzil przy roverze i chodzilbys przy tavrii,
zeby miec spokoj, to musialbys przekonac samego siebie,ze kupujesz auto do jezdzenia az mu odpadna kola ,a pozniej zlomujesz,
ja tak mialem z laguna, czasami trzeba bylo cos zrobic, bo stan byl kiepski i z kazdym wsadem bylo mi szkoda zlomowac, ale za to jaki komfort psychiczny ... jak mi jakis kutas spelcjalnie obrysowal bok, bo pewnie drzwi nie mogl otworzyc na pelna szerokosc (jakby potrafil parkowac,to nie zostawilby mi miejsca na styk, tylko z luzem) to sie tylko lekko zdenerwowalem i zamiast rozwalic mu leb siekiera mialem ochote tak samo podpisac bok jego zloma