Co do mocy aut to nie bierzecie pod uwagę ich masy. W latach 80-tych polonez był sporym kolocem, a taki kadet D mógł ważyć pewnie z 900kg. Do tego miał napęd na przód przez co nie tracił mocy jak polomez w przekladni hipoodalnej która to jak wiadomo ma niską sprawność.
815-980.
A co do mrzonek o 2.0 DOHC, myślałem, że już tutaj każdy wie, że ten silnik w kraju socjalistycznym oprócz notabli i "prywaciarzy" nie był nikomu potrzebny, bo patrzyło się głównie na zużycie paliwa i prostotę budowy/łatwość napraw, jeśli w ogóle udało się zapisać do ogonka chętnych na takiego poloneza.
Nie powiedziałbym że to były mrzonki. Musisz pamiętać że chęć zastosowania DOHCa potwierdziło wielu inżynierów, w tym główny konstruktor fabryki dr Sel. Zamówiono też ekspertyzę czy można DOHCe produkować na starym zakładzie, i rozpoczęto, nie wiadomo dlaczego, budowę fabryki silników nad Kanałem Żerańskim. Jeżeli dodamy informację że pierwotnie Poloneza nie miano sprzedawać w Polsce, a jeżeli już, to w minimalnych ilościach, to wszystko zaczyna nabierać sensu:
-Panowie myśleli przyszłościowo, DOHCe miały być odpowiedzią na rozwój modeli Zachodnich
-samochód miał być sprzedawany głównie za twardą walutę
-koszty produkcji nie grały tak istotnej roli. Pracownicy zarabiali mało, i w walucie praktycznie wirtualnej. W gospodarce socjalistycznej nie patrzono też na zyski i straty w ramach gospodarki- gdyby patrzono, to nie zatrudniano by ludzi tylu ilu było, tylko tylu ilu było potrzeba.
To samo z cenami materiałów, mogły nie mieć nic wspólnego z rzeczywistym kosztem. Całkiem możliwe że koszt wytworzenia DOHCa w PRLu, był porównywalny do kosztu wyprodukowania na Zachodzie OHVki, albo kilku OHVek.
czy zwykłym 5d. Po prostu w tamtych czasach i tak był to niezły wynik, pamiętając, że jeszcze rok wcześniej (1978) obowiązywał model C, z tylnym napędem, w wersji 1.1 51KM/72nM w najpopularniejszej wersji. Także wchodząc na rynek z tym 75KM/112nM w 1978 chyba aż tak bardzo nie musieliśmy się wstydzić, wrzucając marzenia o DOHC do kosza, mając
Trzeba jednak mieć na uwadze że auta w wersjach mocniejszych też stanowią wsparcie sprzedaży. Po pierwsze zawsze sprzeda się trochę więcej, po drugie zwracają uwagę na istnienie modelu.
To że Talbot Sunbeam Lotus był ostatnim autem z tylnym napędem które wygrało mistrzostwa świata nie uratowało marki, ale na pewno poprawiło sprzedaż Talbotów.
Poza tym, generalnie im więcej wersji tym lepiej bo masz szerszą grupę docelową. Np. Kadett miał wersję z automatem, a to przecież koszty robić auto z inną skrzynią, bo trzeba robić skrzynie i nadwozie. Jeżeli Polonez nie miał automatu, mógłby mieć przynajmniej DOHCe. Przyjemniejsze auto dla użytkowników, lepsze recenzje dziennikarzy, większa grupa docelowa, lepsza baza do homologacji, lepsze wyniki, lepsza reklama.
A propo linków i rajdów, obejrzyjcie sobie tutaj zwłaszcza jak na Vauxhallu Chevette jechał Russel Brooks.
To małe pudełko miało 250 KM i w 1983 już było zdecydowanie za słabe żeby nawiązać walkę z Mantą, a Manta jak wiemy nijak się miała do Lancii 031
https://youtu.be/chnc0MX_ApM