Tym żeby nie felga pływała na boki na oponie. I po trosze też spalaniem, bo przewiduję duże przebiegi w tym roku. Ale fakt, to było głupie założenie.
Ale na weekend to chyba założę na tylną oś stare parchy, bo na tych oponach jeździ się jak wozem F1 z turbiną zasysającą. Ulewa, 140km/h łuk i nawet nie czuć żeby opony były blisko limitu. 60km/h, kałuża 10 metrów, ze 3cm głębości, i nic, zero aquaplamingu.
Nierówności, dwójka, zakręt, pełny gaz, potoki wody i zero uślizgu. Do normalnej jazdy, podróży, włączania się do ruchu, super, ale o zabawie na deszczu można zapomnieć. Nie wiem po co komu nowoczesne samochody sportowe. Próba zbliżenia się do granicy przyczepności Polonezem na dobrej oponie jest już dostatecznie przerażająca.