Właśnie na szybko wyliczyłem że w tej chwili jeszcze byłoby nas stać na całkowitą likwidację składek ZUS, bez podnoszenia podatków i zadłużenia.
Warunkiem tego, byłaby jedynie likwidacja 500+, oraz obniżenie kosztów administracji publicznej i Ministerstwa Obrony o połowę, plus pomniejsze cięcia tu i tam. Taki manewr dałby kopa gospodarce, i jeszcze zwiększył imigrację zarobkową- bez której szans na załatanie dziury demograficznej nie mamy.
Niestety w demokracji taki ruch jest niemożliwy, bo zaraz by urzędnicy głosowali przeciwko (mimo że rynek spragniony pracownika i jeszcze uwolniony od ZUSu by ich szybko wchłonął), a ludzie by podnieśli wrzask że Rosjanie nas napadną i wymordują, o 500+ to wiadomo. Niestety w tej chwili dążymy do niechybnego bankructwa i załamania rynku.
Nawet nie myślałem że jest aż tak źle, ale biorąc pod uwagę że już teraz ZUS kosztuje 168 mld i ta liczba będzie rosła, a w miarę przechodzenia ludzi na emeryturę, także budżet państwa będzie się kurczył, jest całkiem możliwy jest scenariusz w którym utrzymanie emerytur na obecnym poziomie+inflacja będzie generowało większy koszt niż przychody całego budżetu. Zakładając, że zamiast podnosić składkę do poziomu przy którym nierentowne jest zatrudnianie kogokolwiek poza lekarzem i programistą, będzie się zwiększać dotacje z budżetu dla ZUSu, całkiem możliwa jest sytuacja w której 3/4 budżetu idzie na emerytury, reszta na obsługę zadłużenia, na nic innego nie zostaje dokładnie nic! Aż się boję myśleć co tu się będzie działo.