Ale jedyne co zdąży zrobić to wcisnąć pedał hamulca do dechy. Resztę lepiej zrobi komputer.
No i już wyjaśniałem że to nie jest do końca prawda. Tzn. niewyćwiczony człowiek, czyli typowy kierowca, oczywiście zawsze wypadnie gorzej od komputera. Natomiast człowiek solidnie wytrenowany, owszem, też wypadnie nieco gorzej od komputera ale tylko w sytuacjach z myślą o których komputer został zaprojektowany.
Bo przecież nie ma, (ja w każdym razie nie słyszałem o takim), żeby był system ABS który rozpoznaje rodzaj nawierzchni i w kopnym śniegu albo na ziemi decyduje się na hamowanie przez pełną blokadę i zarycie samochodu w gruncie, albo system ESP który z góry widzi że prędkość jest za duża do krzywizny zakrętu, nie zdąży wyhamować i zmienia tor jazdy żeby umożliwić przejazd.
Te wszystkie systemy to tylko łatanie pojedynczych dziur w szerszym spektrum umiejętności które kierowca powinien mieć, a na ogół nie ma.
Dlatego na takim Stop Chamie można zobaczyć wypadki aut które mają ESP, a mimo to wpadają w poślizg i się rozbijają, bo kierowca skrajnie niedostosował prędkości do warunków, albo w ogóle nie próbował skierować auta tak żeby zmniejszyć działające siły, albo chociaż dać systemowi więcej miejsca na ustabilizowanie pojazdu.
I tacy ludzie powinni byc pozbawieni prawa jazdy. Wtedy na drogach byloby bezpieczniej
Niestety to idzie w odwrotnym kierunku. Nawet jeżeli komputer jest szybszy od człowieka (weźmy nie tylko refleks ale np. czas potrzebny na przerzucenie nogi z gazu na hamulec), to jednak od człowieka zależy czy sytuacja będzie w granicach do opanowania przez system, i czy człowiek systemowi pomoże czy utrudni interwencję.
Najgorsze jest to, że wszędzie poza państwami skandynawskimi, zignorowano praktycznie problem właściwego szkolenia kierowców, a ci zdają się na systemy, które wprowadza się coraz żeby pokonać kolejne poziomy niekompetencji. Utek pisze że kierowca w panice raczej po prostu wdepnie hamulec do podłogi. Tymczasem jest jeszcze gorzej, a dowodem tego jest wprowadzenie systemu BAS który przy bardzo szybkim przerzuceniu nogi z gazu na hamulec, sam zwiększa moc hamowania na maks, bo producentom wyszło w badaniach że kierowcy przy hamowaniu awaryjnym za słabo naciskają pedał hamulca!
I tu jest problem, bo ten system też przecież nie każdy taki przypadek wykryje.
Koło 8 lat temu na jakimś uniwersytecie zrobione też takie badanie: grupie kierowców dawano na przemian samochody bez aktywnych systemów i z aktywnymi systemami, informowano ich o wyposażeniu i kazano im jeździć. Okazało się że kierowcy z samochodami wyposażonymi w systemy, jechali szybciej i podejmowali więcej ryzyka.
A teraz zestawmy to z eksperymentem opisanym w książce Bogdankowa i Cygankowa: Grupę kierowców wykonujących różne zawody i mających bardzo przeciętne umiejętności poddano intensywnemu tygodniowemu treningowi rajdowemu. Po tygodniu okazało się że prawie wszyscy umieją nie tylko doskonale hamować i na życzenie wprowadzać i wyprowadzać auto z poślizgu, ale w ogóle wykonać większość technik stosowanych w sporcie samochodowym. Da się? Da się, tylko trzeba chcieć.
No i jest jeszcze kwestia treningu nerwów. Im w bardziej skrajne sytuacje wprowadzi się samochód w warunkach kontrolowanych, tym potem większa szansa że jak np. zza ślepego zakrętu ktoś wyjedzie nam na czołówkę, to zdążymy go ominąć i uniknąć wypadku albo przynajmniej walnąć w krzaki czy cienkie drzewka.
A nie tak jak słynna pani "Widzę, widzę!" która z 5 czy 6 razy zdążyła krzyknąć że widzi auto stojące na jej pasie autostrady i nawet nie próbowała hamować, tylko wpieprzyła się w nie z pełną prędkością z nogą na gazie.