(tak, wiem pewnie znajdą się zaraz tacy co powiedzą że nie liczy się moment na silniku tylko na kołach, ja to wiem, tylko mowie uogulniajac
Raczej jego przebieg, a ten powinien być ok.
Ważący 1,5 tony i mający tylko 145KM Trans Am robił przyzwoite czasy na ćwiartkę, bo wprawdzie moc maksymalna wynosiła tylko 145KM, ale za to miał te 145KM na prawie każdych obrotach, czyli mocno ciągnął przez cały zakres.
Nie wiem czy wiesz ale wszystkie te rzeczy wpływają na bezpieczeństwo.
Nie do końca tak jest. Owszem, np. Morris z końca lat 40 nie miał systemów bezpieczeństwa, ale swoim prymitywnym zawieszeniem i kauczykowymi oponami jak od motocykla, w poślizgi wypadał przy tak małych prędkościach że łatwo było to opanować, a bez opanowania trudno zrobić sobie krzywdę.
Oglądałem ostatnio amerykańskie programy motoryzacyjne z lat 60. i byłem zdziwiony ile uwagi tam poświęcano sprawdzaniu właściwości jezdnych aut, które wszystkie co do jednego miały z przodu wahacze poprzeczne, a z tyłu sztywny most, na ogół na resorach piórowych.
Okazało się że oni dość dobrze jednak wtedy wiedzieli co robią, a panów testerów interesowało na ile samochód daje się łatwo kontrolować przy wpadnięciu w poślizg i z niego wyprowadzić. I między kilkudziesięcioma, wydawałoby się że identycznie zaprojektowanymi samochodami, były jednak różnice. Zestawiając to z tym co się działo w MotorWeek, w latach 80, gdzie do głosu doszły lekkie projekty japońskie, to te samochody starsze od dwie dekady prowadziły się dużo lepiej, choć przyczepność mogły mieć sporo mniejszą, już choćby z racji gorszych opon.
Moje widzenie tego jest takie, że współczesne samochody z powodu ogromnej przyczepności mechanicznej, są trudno-kontrolowalne na tle tych starych i muszą mieć systemy bezpieczeństwa aktywnego nie żeby przewyższyć, ale żeby dorównać im poziomem bezpieczeństwa. Poza tym, przez to że te samochody są takie szybkie, dochodzi do sytuacji kiedy auto traci przyczepność przy prędkości tak dużej, że ESP nie ma już tego jak wyprowadzić, i energia dzwonu jest taka że całkowicie rozwala na kawałki jadących we wnętrzu tego bezpiecznego samochodu, podczas gdy auto z lat np. 50 przy podobnym błędzie kierowcy mogłoby wypaść z drogi z taką prędkością, że pasażerowie choćby wypadli na zewnątrz przez samoczynnie otwierające się drzwi, to mieliby spore szanse żeby potem się otrzepać i pójść do domu.
Prosty przykład: jeżeli przy 50 km/h wpadniesz do rowu i nie uderzysz w żadną przeszkodę, to w dowolnym praktycznie samochodzie nie poczujesz w ogóle uderzenia. Jeżeli wpadniesz przy 80, to już jest jakieś ryzyko, ale raczej też nic się nie stanie, nawet w Dużym Fiacie. Ale jeżeli wpadniesz do rowu mając na liczniku 150, to samo zarycie się w ziemię spowoduje że auto przekoziołkuje i to wystarczy żeby co słabszym ludziom poskręcać karki.