To jakieś chore, że do żuka Polacy potrafili zrobić wieczny most, a do poloneza - już nie.
Coś w tym jest. Te auta były wiecznie przeładowane i ogólnie, lekko nie miały, a mosty nie wyły. Może trochę jakby huczały, ale nie wyły. Tylko też zależy, który most masz na myśli, czy stary typ, rodem z warszawy, czy hipoidalny, lublinowski? Szkoda, że takiego z żuka nie idzie założyć do poldka. Tzn, założył by, ale trzeba zwężać i dorabiać półosie. Tylko ciekawe, jak ta gruszka by weszła, bo jest "nieco" większa, niż w polonezie. Niestety, dostępne są tylko dwa przełożenia w mostach hipoidalnych, 9/43 i 9/41. Jeszcze w honkerach były chyba 10/41, ale głowy nie dam. Mosty starego typu były 8/41, 9/41 i 10/41 w tarpanach z perkinsem.
Z mostami ciężka sprawa, bo niewiele jest chyba takich, które by w miarę podeszły po przeróbkach. W beemkach chyba wszystkie są zrobione na tych półośkach, a nie sztywne? Zresztą, to wycie, to cały urok poloneza. Trzeba też rozgraniczyć wycie, od delikatnego śpiewania. Ja nawet na to nie zwracam uwagi, a i też u mnie nie wyje, tylko raczej cicho podśpiewuje. Zaczyna przy 80 km/h, a im wyżej, tym bardziej cichnie, ale żeby to jakoś głośno było, to nie. Próba regeneracji tych mostów u domorosłych fachowców, kończy się zazwyczaj szukaniem innego egzemplarza. W fso mieli zaplecze, sprzęt, a i tak te mosty z czasem w większości wyły, więc co może zrobić taki garażowy mechanik? Pewnie czasem mu się uda, ale częściej nie.