Mam już naprawdę serdecznie dość. Po raz kolejny rozbieram spód od strony pasażera żeby suszyć wygłuszenia. Właściwie od czasu jak tylko złożyłem auto po remoncie, jest cały czas ten sam problem. Woda pod nogami pasażera
Problem jest o tyle nietypowy, że nie występuje np podczas mycia auta lub podczas zwykłego deszczu. Występuje tylko po mocnej ulewie, lub myciu auta na karcherze. Kiedy myje go pod domem z węża zawsze jest sucho w środku i kiedy pada ,,zwykły" deszcz, też jest sucho.
Sprawdzałem przelotki w grodzi - wszystkie są i są na miejscu
Sprawdzałem węże odprowadzające wodę z podszybia, były w kształcie stożków, poobcinałem te stożki tak, że teraz mają prześwit 100% bo myślałem, że może nie nadążają z odprowadzaniem wody.
Dziś przed burzą Polonez był suchy w środku jak pieprz. Wystawiłem go z garażu, żeby umyć podłogę, Polonez stał przed garażem dziobem w dół. Wyjechałem z domu na 3 godziny, w międzyczasie była ulewa. Samochód tylko stał, nigdzie nie jeździł. Wracam - pod nogami pasażera kompletny gnój, znów do suszenia
Tracę cierpliwość i pomysły. W sumie przed remontem buda w miejscu podłogi pasażera była ponadprzeciętnie przegniła, musiałem wstawiać cały płat podłogi. Zaczynam myśleć, że może po prostu ta buda jest jakaś krzywa / trafna / wadliwa i poprzedni właściciel też miał ten sam problem, tylko gość o tym albo nie wiedział, albo olał i dlatego auto akurat tam zgniło aż tak bardzo