Witam
Stała się dzisiaj rzecz niebywała. Otóż robiłem za szofera podczas rodzinnej wyprawy na grzyby i zostałem pokierowany na totalne zadupie, pojeździłem trochę po powybijanych drogach polnych i leśnych. Na polanę dojazd git, ale podczas powrotu auto zaczęło gubić obroty przy przejeżdżaniu przez nierówności. Gdy wyjechałem na drogę, gdzie cały czas trzęsło, to wskazówka obrotomierza praktycznie non-stop odbijała się od 0. Problem występował zarówno podczas jazdy na biegu jak i na luzie, wciśnięty gaz także nie pomagał. Bak prawie pełny, więc wykluczam cokolwiek z paliwem. Później przejechałem ponad 100 km normalną asfaltową drogą i problem nie występował.
Mam dwie możliwe diagnozy:
1. "Coś" z układem zapłonowym - swiece ani kable nie ruszane od czasu zakupu auta (jakieś 2.5 tyś km), ale czy jest możliwe, żeby akurat na wybojach coś przestawało kontaktować? Może cewka?
2. Prozaiczna sprawa - stacyjka. Czy jest możliwe, że podczas drgań odbieranych przez kierownicę stacyjka drżała i "wyskakiwała" z położenia zapłonu? Co może być tego przyczyną i jak temu zaradzić? Stacyjki w Polonezie jeszcze nie wyjmowałem, jest przylutowana czy kable są przykręcone/wpięte? Podejrzewam to, ponieważ czasem ciężko mi przy odpalaniu "znaleźć" położenie II, jakby coś nie kontaktowało.
Używałem opcji "szukaj" ale nie znalazłem żadnego tematu poruszającego taki problem.
Pozdrawiam i liczę na pomoc