Ostatnio miałem na badaniu Ibizę z 2017r. wolnossące 1.4 i niecałe 50kkm nalotu, silnik już zaczynał się pocić, a tuleje w przednim zawieszeniu pękać. Nic tylko kupować nowy samochód.
Z opowieści jednego z byłych już forumowiczów, w miarę świeżym kaszkaju jego rodziców silnik się rozleciał po 70kkm. Strzelił rozrząd, czyniąc spustoszenie w środku - konieczna była wymiana silnika na używany z rozbitka. Koszt liczony w tysiącach. Mechanicy po montażu nie gwarantowali, że nie stanie się to samo znowu, bo podobno "ten typ tak ma, że lubi zerwać rozrząd". Chyba zresztą już o tym pisałem.
Musiałbym chyba kiedyś wrócić do gaźnikowego, wąskiego poloneza, żeby poczuć tą "obsługowość", w czystej benzynie oczywiście, bo w abimexie na gazie wsiadam i jadę, bez niespodzianek. Może w fiacie będę miał okazję ją poczuć. Tylko tam jest już będzie gaz sterowany elektronicznie, bez śruby, więc zostanie mi chyba tylko wymiana paska rozrządu co 60kkm, wymiany oleju etc. Jazdą na benzynie nie mam zamiaru się katować przy gazie za 1,50zł/L. Mogłem zostać przy bendixach z przodu - wtedy bym miał co jakiś czas te nieszczęsne zaciski do czyszczenia, ale nie chciało mi się już tego robić, i przód będzie postawiony na lucasach. Pozostanie chyba tylko kontrola aparatu bezstykowego co kilkadziesiąt kkm, konkretnie to sprawdzenie, czy sprężynki się za mocno nie rozciągnęły w odśrodkowym regulatorze. Więcej czynności "obsługowych" nie przychodzi mi do głowy, pod warunkiem zrobienia auta raz a porządnie.