No to jak się kiedyś zrobi ciepło, to ja muszę u siebie zajrzeć do tej nagrzewnicy, bo aż takiego ukropu, to ona nie robi. Oczywiście, jak się pojedzie w trasę i silnik złapie temperaturę kolo 90*, to jest w miarę ciepło, nawet bardzo, ale odnoszę wrażenie, że powinno być lepiej. Parę lat temu, zalewałem 2 grzejniki z minusa octem i całość gotowałem we wrzątku, oczywiście tak, żeby się jedno z drugim nie zmieszało. Robiłem to po dwa razy i wypłynęło ze środka troszkę takiego brązowawego syfu, ale już za chiny nie pamiętam, na ile skuteczny ten zabieg się okazał. Niby jeździ się na płynie i niby nie powinien powodować w układzie chłodzenia takich szkód, jak woda, czyli kamień kotłowy itd. ale czy aby na pewno? Pamiętam tutaj dyskusję parę lat temu o ogrzewaniu w polonezie i właśnie wtedy chyba kolega KGB, jako panaceum podawał kupno nowego grzejnika, ale jak mówię, to było dawno i wtedy może rzeczywiście można było kupić nowe, a nie "nowe" Przy ujemnych temperaturach, dużo robi też szczelność klapek. W minusach, to wiadomo, jak było, ale i w plusach ponoć lubią się nie domykać. Nie wiadomo też, czy nie nazbierało się tam jakiegoś syfu, bo przecież fabryka filtra kabinowego nie stosowała, a ta siatka na wlocie, to mniejszych syfów nie zatrzyma. Ktoś ma pomysł, jak wytargać połówkę z nagrzewnicy z grzejnikiem, nie ruszając tej drugiej? Bo ja mam klimę, więc wiadomo.