Ci, którzy doprowadzili polską gospodarkę do ruiny, mają się coraz lepiej, więc dobrze w Polsce nie będzie.
Moją pierwszą pracą na SKP była praca w tzw. STW (dla tych co nie wiedzą, Spółdzielnia Transportu Wiejskiego), za czasów PRL wojewódzki monopolista transportowy. Po 1989r. zaczęło się to powoli kruszyć, najpierw sprzedali swój ogromny warsztat jakiemuś prywaciarzowi z Niemiec, który produkuje tam zabudowy do śmieciarek.
Potem wyprzedawali prawie nowe ciężarówki za bezcen. Za jakiś czas okazało się, że nie opłaca się im prowadzić transportu samochodowego, bo nikt nie był zainteresowany ich usługami ze względu na małą ładowność ich wysłużonych samochodów i wysoką cena oraz mały zasięg świadczonych usług (+/- 200 km, żeby przypadkiem kierowca nie musiał spać w trasie). Oczywiście wysłużonego taboru nie opłacało się naprawiać, a na zakup nowych ciężarówek nie było ich stać.
Następnie wycofali się z handlu węglem, ponieważ od kiedy musieli transport węgla zlecać firmom zewnętrznym ich cena przestała być konkurencyjna i węgiel przestał im schodzić. Nawiasem mówiąc to właśnie przez nich, po prawie 100 latach została wyłączona z użytku znaczna część linii kolejowej Tarnów-Szczucin, która obecnie jest praktycznie całkowicie zarośnięta/rozkradziona, gdyż w tym czasie byli jedynym klientem dla którego PKP utrzymywało tą linię w zdatności do ruchu.
Kolejnym krokiem do upadku tej firmy była stacja benzynowa, której też w ich mniemaniu "nie opłacało" się remontować, a prawda była taka, że dziadki które tą stację obsługiwali zgodnie z planem doczekali emerytury i spółdzielnia wygasiła ten sektor swojej działalności.
Gdy przyszedłem tam pracować dopiero co zlikwidowali usługi warsztatowe, co nie dziwi, bo mięli tylko 1 podnośnik, 1 kanał i 4 mechaników, którzy żeby móc pracować musieli do pracy przywozić własne narzędzia... Wyprzedawali też resztki ze sklepu motoryzacyjnego, gdzie sprzedawca też poszedł na emeryturę i "nie opłacało się" ciągnąć tego dalej (jedyny sklep moto w promieniu 10 km...
). W tym czasie za psi "ch*" wyprzedawali tokarki, podnośniki i inne niemal nieużywane sprzęty z czasów świetności. Ostatnim bastionem trzymającym ten twór przy życiu jest SKP, do której nie dokładają praktycznie złamanego grosza, za to czerpali pokaźne zyski. Gdzie szła ta kasa? A no na premie i nagrody dla oderwanego granatem od pługa zarządu. Ludzi ciemnych jak tabaka w rogu, których jedynym celem jest dotrwanie do emerytury, co na marginesie nastąpi lada dzień i ciekaw jestem jak dalej potoczą się losy tej firmy, ale nieważne.
Sedno jest takie, że to nie Niemcy, Francuzi czy Ruscy zrujnowali to przedsiębiorstwo, tylko bierne polaczki. Tak jak napisałeś "liczy się dobro tylko moje i mojej rodziny", druga maksyma, która im przyświecała to "byle do emerytury, a po nas choćby potop". A takich firm w całym kraju były setki.
To samo tyczy się wszelakich pustostanów. Jeszcze ani raz nie widziałem, żeby do PL przyjechał jeden z przedstawicieli w/w nacji i wyrywał ze ścian instalację elektryczną, wynosił kaloryfery etc. Wszystkie te rzeczy dokonywała lokalna ludność... Praktycznie zawsze przy biernej postawie właścicieli danego terenu (najczęściej gminy lub powiatu).