Świat poszedł do przodu i współczesne samochody jeżdzą 1000 razy lepiej pod każdym względem.
Tak (choć nie w każdym przypadku). Ale:
Sprawa jest taka, że już jakiś czas temu doszliśmy do takiego poziomu techniki, jeśli chodzi o silniki, że już ulepszanie ich dalsze zaczeło je psuć. Postęp jest dobry, jeśli czemuś służy, a teraz służy tylko nabijaniu kasy producentom.
Genialnie to ująłeś i się zgadzam, że niektóre rozwiązania obecnie lansowane to hmmm kombinowanie jak koń pod górę. Nie jestem zwolennikiem konstrukcji
niedopracowanych, gdzie testerami są klienci. Jak sam stwierdziłeś, uturbione diesle dają radę - a podejrzewam, że w czasach, gdy turbo wchodziło do masowego użytku też obawiano się o trwałość silnika z zastosowaną turbiną. A jednak się sprawdziło i przyjęło. Ja wiem, że każda nowa technologia jest na początku droga i potrzeba i czasu, i pewnej liczby sztuk wytworzonych, by koszt opracowania/wdrozenia się zamortyzował. Jednak turbo to już żaden ewenement, wtrysk bezpośredni chyba też już wyszedł z fazy eksperymentu i ciekawostki (choć japońskie GDI nie szokowało efektywnością, bo to ani nie miało specjalnych osiągów, ani jakiegoś niskiego spalania). Bo Renault stopniowo wchodziło w downsizing:
- 1.2 TCe 100 KM (m.in. Clio III, Modus) to silnik 4cylindrowy, turbo, ale z wtryskiem wielopunktowym. Czyli de facto to tak naprawdę zwykłe 1.2 16v 75 KM z dołożonym turbo. Czyli w zasadzie to żadna nowość techniczna.
- 1.4 TCe 130 KM (m.in. Megane, Scenic) jak wyżej.
- 1.2 TCe 115 KM (m.in. Megane, niedługo Lodgy, Dokker) - tutaj 4 cylindry, turbo, ale z wtryskiem bezpośrednim.
- 0.9 TCe 90 KM (m.in. Sandero, Logan, Clio IV) - 3 cylindry, turbo, wtrysk bezpośredni. Chyba najbardziej downsizingowa konstrukcja Renault na tą chwilę.
Szczerze też wolałbym wolnossące 1.4/75 KM niż 0.9 TCe/90 KM, bo:
1) znane są jej wady i zalety;
2) trwałość jest w zupełności dobra, bo ... tam nie ma co się psuć;
3) prędkość maksymalna (realna) podobna, przyspieszenie może ciut gorsze, elastyczność trudno ocenić, bo dziennikarze mają mieszane uczucia co do TCe (zresztą 0.9 TwinAir Fiata dupy też nie urywa);
4) spalanie nie powala na kolana - delikatna jazda 1.4 daje podobne efekty;
5) dopłata 5000 zł (w przypadku Clio IV) wydaje się nie mieć sensu wobec powyższych.
Co do dCi... W obecnie produkowanych Daciach niby montują 75, 85/90, 110 KM we wszystkich modelach. Ale np. silnik dCi 110 w Dusterze różni się od dCi 110 w Lodgy. Osprzętem. Więc podejrzewam, że zróżnicowanie w samym Renault może być gigantyczne i podwersji jednego typoszeregu kilka... Tak jak swoją drogą w VAGu słynne 2.0 TDI ma kilkanascie odmian - jedne z nich są bezproblemowe, w innych glowice pekaja itd. Oprócz tego, co "odwali" producent trzeba na poprawkę wziąć to, jak to auto jest traktowane. Niestety, dCi są oszczędne i dynamiczne, ale bardzo wrażliwe na jakość paliwa.
Postęp jest dobry, jeśli czemuś służy, a teraz służy tylko nabijaniu kasy producentom.
Zgadzam się, ale czy też nie mamy tej sytuacji nieco na własne życzenie? (my w sensie klienci). Chcemy tanich (to pojecie oczywiscie wzgledne), majacych duzo Nm turbodiesli, a spalajacyh sladowe ilosci paliwa, to producenci robią takie. Tylko ze w pogoni za zyskiem tna koszty na OBR i materialy. Inzynier (jak mu zalezy) toczy wojne z ksiegowymi i jak sie uda, to np. łańcuch się nie rozciagnie po 120 tys. km :D Czy faktycznie dzisiaj każdy by chciał jeździć beczką 2.0d, niezniszczalną i trwałą jak cholera, ale jednak powolną?