U mnie podobnie. Drzwi rozbierałem, bo chciałem pomalować również pod klamkami, a trzeba trochę porozkręcać, by się do nich dobrać.
Boki rozbierałem, ponieważ chciałem zlikwidować burchle pod uszczelkami bocznych fixów oraz zabezpieczyć i pomalować również te miejsca. No i przy okazji wyczyścić te uszczelki ze starej farby - wszystko wskazuje na to, iż kiedyś ktoś malował całą tę budę na oklejkę i nie wszędzie chciało mu się przykleić taśmę malarską dokładnie na brzegach uszczelek. Dziury w bokach też trzeba jakoś załatać, uszczelnić i zabezpieczyć od środka, a skoro boczki, to i podsufitka na czas prac musiała wylecieć.
Gdybym pokazał, jak mam pospawane progi i podłogę , stałbym się negatywną legendą tego forum. Szczerze, rozważam dorobienie sobie jakichś nakładek na progi, bo choć z technicznego punku widzenia, zrobione one są solidnie, wyglądają strasznie. Pod uszczelką szyby czołowej też blacha puchnie, ale tam nawet nie lazę, dopóki na SKP nie klepną mi badań. Niezbędny w tej sytuacji demontaż deski, przy takim stopniu rozkompletowania auta, całkiem by już mnie pogrążył. I tak wszędzie mam już pełno gratów z Trupka, których zdemontowania nie brałem wcześniej pod uwagę i na dobrą sprawę nie mam gdzie trzymać. Nie wiem, jak ja dojdę ładu z tym wszystkim. Jak pomyślę o rozbieraniu wszystkiego do zera i wysyłania budy do piaskowania... Normalnie drugą halę musiałbym wynająć. Wiem, że tak najlepiej, bo jak robić, to porządnie, tylko ile wtedy życia zostanie na satysfakcję z tego remontu...