Chodzi o to, że gość cały dzień się biedził nad tą spawarką i powiedzmy, że był do przodu 100 zł. A jeśli sprzedałby ją od razu, bez dewastacji dobrego sprzętu, to miałby zysk przykładowo 3 razy większy bez kiwnięcia palcem. No ale niech będzie, że ten przykład nie był zbyt trafiony, więc inaczej powiedzmy, że przyszedł do niego samochód to często zamiast coś co jest zamontowane na dwóch śrubach odkręcić w 5 min woli wziąć majzel młota i bawić się z tym 10 czy 15 min. Po prostu, zastanawia mnie jaka jest logika działania pracowników chociażby złomu tego znajomego od nivy bo jeśli np. rozebranie czegoś w taki sposób, że da się to ponownie wykorzystać zajmie 3 godz, a szarpanie się z nożem, żeby kable poobcinać, kombinowanie boschem jak podejść, żeby uciąć np. półoś zajmuje 2 godz, to jaki jest sens takiego działania, zwłaszcza, że goście nie robią tego w stodole tylko mają do dyspozycji podnośniki, duuuużo kluczy ręcznych i pneumatycznych, a czas ich nie goni, na nadmiar pracy też narzekać nie mogą...