Korzystając ze świeżego śniegu i nocnego oblodzenia jakiś miły człowiek wgiął mi błotnik w Atu na wysokości wlewu paliwa. Był bardzo skromny i uprzejmy - nie kłopotał mnie zbędnymi tłumaczeniami, oszczędził mi (sobie?) również rozładowania wściekłości na jego osobie, słowem - anioł.
W Caro uruchomiłem kolejny silnik na nowym wałku i popychaczach. Po 5 min klepania popychacze się napełniły, wygląda, że będzie chodził. Wprawdzie na benzynie dalej pracuje na 3 cylindry, czyli nie jest to wina wtryskiwacza, tylko jego zasilania. Trzeba znaleźć jeszcze ładowanie w alternatorze - kwestia znalezienia kombinacji połączeń przewodów od regulatora napięcia.
Poza tym w Palio teścia udało mi się uruchomić ogrzewanie, czyli otworzyć klapę nawiewu ciepła do kabiny.
Z pracy wracałem w warunkach śnieżno - górskich, masakra. Do pracy tez jechałem w dół po gołoledzi.