U mnie rzeźbienia w gównie ciąg dalszy. Drzwi w chwili wrzucania zdjęć były już w podkładzie i od tamtej pory nic się z budą nie dzieje, jeśli nie liczyć drobnej perforacji na fartuchu przy łączeniu z przegrodą. Zostanie usunięta, jak tylko zacznę na nowo ogarniać prawą stronę.
Trzymając się jednak tematu dzisiejszego rzeźbienia...
1. Truckło przestało odpalać z kluczyka, a ponieważ wkurza mnie odpalanie kablem, bo prawdziwe pany odpalają z kluczyka, dorobiłem bolec do kostki stacyjki. Ten odpowiedzialny za ostatnią fazę, czyli rozruch, okazał się być wyłamany.
2. Rozebrałem zawór nagrzewnicy. Ciekł, śniedział, był zatarty i brzydko wyglądał. M. in. z jego powodu musiałem spuścić płyn z układu. A po tym, jak od pani ze sklepu motoryzacyjnego (w mieście wielkości 300 tys. mieszkańców - bodajże ostatniego takiego, gdzie większość asortymentu stanowią części do aut produkcji polskiej - dwa takie sklepy w ciągu ostatniego roku zwinęły żagle, a ten, o którym mowa, za dwa lata też będzie już tylko wspomnieniem) dowiedziałem się, że towar jest deficytowy i nie ma skąd go zamawiać, bo już nie produkują, stwierdziłem, że w sumie nie mam nic do stracenia, zwłaszcza że póki co i tak tym złomem nie jeżdżę.