Ale przecież ludzie mieli już polonezów powyżej uszu. Mój tata w 1994 r. był w Belgii na jakiejś giełdzie po auto. Mówił, że był tam polonez caro idealnie się prezentujący, znacznie taniej niż gdyby kupować go w Polsce. Spekulował, że cła też może by uniknął, skoro auto produkcji polskiej... Co go powstrzymało przed kupnem? Wspomnienie czterech długich lat z "czerwonym porucznikiem Borewiczem", którego ok. tygodnia wcześniej sprzedał. Co on się miał z tym polonezem... Zacisnął zęby i powiedział nigdy więcej poloneza. Wrócił poczciwym escortem MK4 1,4 ghia i nie pożałował.
Wszystko się zgadza, bo to auto odstaje na tle konkurencji itd. i trzeba by być hipokrytą, by pisać inaczej.Niemniej, niejednokrotnie ludzie to tłukli niemiłosiernie, nie zmieniali oleju itd. apotem dziw, że się rozlatywało.I tak dużo wytrzymywały.Z drugiej strony, jak się komuś trafił "gudłaj" w sensie, felerny egzemplarz, to nawet, jeśli dbał bardziej, niż o żone, to się rozlatywało i opinia szła.Dzisiaj z zachodnimi autami, wcale jest nie lepiej, w sensie, że ludzie też je dojeżdżają i robią z nich kupę złomu, ale różnica jest taka, że "nie wypada" za bardzo ujadać na te auta, bo przecież istnieje mit niezawodności i niezniszczalności wszystkiego, co nie nasze.Tyle tylko, że różnicą jest, po jakim przebiegu rozlatywał się polonez, a po jakim vag-i i inne wynalazki.Niestety, nie przeskoczymy przepaści technologicznej pomiędzy nami, a resztą, ale nie zgadzam się też na gnojenie tego wszystkiego, co wyprodukowaliśmy swojego, czy też "na licencji" Niestety, ludzie się zachłysnęli wszystkim, co nie nasze i to trwa i trwa i trwa, a w międzyczasie, jakość tego "lepszego, niepolskiego produktu" została niejako cofnięta w rozwoju, ale o tym nikt nie mówi.Wielokrotnie sami tu piszecie o awariach w nowych zabawkach i to czasem takie rzeczy, za które polonez byłby od razu sprowadzony do poziomu wozu drabiniastego, ale w tym przypadku, jest ok.Ciężko się niektórym przyznać, że kupili złom za kilkadziesiąt, lub nawet czasem kilkaset tysięcy złotych.Ciekawe, jak by to było, gdybyśmy mogli sobie produkować nadal takiego poloneza, może z lekkimi poprawkami, typu kupiony na licencji lepszy silnik, który by robił np. pół miliona, ale bylibyśmy wolni od wszelakich "ekologicznych" nacisków i moglibyśmy to auto eksportować do bardziej "zacofanych" krajów, gdzie mają w nosie normy, no i oczywiście sprzedawać u siebie.Ciekawe, czy znalazł by się chętny na takie auto, czy tez jednak woleli by zaawansowane technologicznie, ekologiczne autka, żeby zaszpanować wszystkim dookoła? Jeśli chodzi o ekologię, to można by przecież zrobić też wersję na prąd.Na dojazdy po bułki, jak znalazł.