Tak być powinno. Parownik wpina się równolegle do nagrzewnicy, w jej przewody zasilające, idące do niej z komory silnika. Parownik wbrew pozorom nie potrzebuje nie wiadomo ile ciepła. Generalnie, jeśli jest w nim woda i jest zapewniona jej cyrkulacja, to parownika nie zamrozisz, a jedynie będziesz chłodził nim ciecz, która przezeń krąży, przez co silnik o ułamek czasu dłużej będzie się nagrzewał, będzie działał zupełnie tak samo, jak skraplacz w lodówce.
Jeśli zaś wpięcie parownika jest źle wykonane, to może go zamrażać pomimo tego, że silnik będzie gorący. Najważniejszym jest zapewnienie cyrkulacji cieczy w jego obwodach wodnych.
Żeby mieć pewność, że grzanie nie będzie za słabe przez parownik, który będzie odbierał część cieczy idącej do nagrzewnicy, możesz dać przewód wodny o nieco większej średnicy, ten gorący, idący od silnika do nagrzewnicy i parownika. Zupełnie tak samo, jak robisz obwody elektryczne - by nie dopuścić do przeciążenia prądowego przewodu, dajesz przewód grubszy do miejsca, skąd prąd będzie rozgałęziany. Kirchhoff się kłania.