W tych silnikach wały są lane z żeliwa, a nie stalowe, kute. Żeliwny wał nie jest hartowany, a "zabielany", tak utwardza się powierzchnię żeliwa, żeliwo zawiera więcej węgla w swym składzie, niż stal, dla tego warstwa utwardzona jest płytsza, niż w wałach stalowych. Dla tego większość wałów stalowych można szlifować na podwymiar nawet nie jeden raz, a dwa, trzy, a wały żeliwne oficjalnie, już nie (wał silnika K-16), bo właśnie producent nie daje już gwarancji, czy po szlifie, jest to najczęściej interwał 0,25 mm czy 0,20, nie trafi się już na powierzchnię niehartowaną (zabielaną). Można popróbować, ale efekt może być różny, chybaże uda cię się skontaktować z producentem tych silników i zapytać się, jaka może być głębokość warstwy zabielanej w tych wałach. Może da się zrobić jeden szlif, a może nie. Gdy złożysz wał po szlifie z czopami wjechanym poza warstwę hartowaną, to długo toto nie pochodzi, czopy padną bardzo szybko, zaraz pojawią się bruzdy i luzy, inne jest tarcie stali czy żeliwa hartowanego z panewką, a inne niehartowanego. W tych silnikach panewki są z aluminiowym wkładem ślizgowym, w starych fiatowskich panewki były z brązu i nie miały dużej żywotności, aluminiowe są trwalsze zdecydowanie, ale na dobrym oleju. To samo dotyczy cylindrów w tym silniku, to wstawiane tuleje mokre, producent nie przewidział ich wytaczania a w handlu nie było tłoków nadwymiarowych, jedynie kompletne pary tłok z cylindrem do wymiany sztuka za sztukę. Możesz popróbować z tym wałem, ale efekt może być różny. Wartoby po szlifie sprawdzić twardość czopów gdzieś w dogodnym miejscu profesjonalnym twartościomierzem, czy powierzchnia jest odpowiednio twarda, czy już szlif wjechał w żeliwo niezabielane.