Te zależności mają sens, gdy jest mowa o oleju klasy mniej więcej SC o lepkości 20W40 w temperaturze -20 stopni, tudzież większej jeszcze, a silnik to fiatowska jednostka, posiadająca archaiczną, zębatą pompę oleju, napędzaną połową prędkości obrotowej wału korbowego (A DLA CZEGO?) od wału rozrządu, zasilająca jedynie trzy łożyska główne wału silnika. Wtedy, prawda, ciśnienie na pompie olejowej, gdzie siedzi czujnik, zazwyczaj, oznacza jakieś najwyżej 75% tego, co rzeczywiście zostaje na panewkach.
Silnik klasycznego Poloneza (1.3, 1.5, 1.6), "fiatowski" - to jednostka, która została skonstruowana w 1936 roku (!) i pod względem mechanicznym, różni się tyle od silników większości pozostających przy życiu Polonezów, że miała jeszcze rozrząd dolnozaworowy (w wiesz, co to wogóle było?), stąd też po dziś dzień (!) pozostał tzw. "dolny" wał rozrządu w bloku silnika, a sam, skomplikowany napęd zaworów ("sieczkarnia") jest po prostu, na "chama" zaadaptowaną konstrukcją dolnozaworowca na silnik górnozaworowy. Leniwym Włochom nie chciało się za mocno przeprojektowywać bloku silnika, to już Polacy z silnika Pabiedy (Warszawa) zrobili lepszego górnozaworowca (późniejsze Warszawy, Żuki i Nyski).
Silnik Rovera przy silniku klasycznego Poloneza - to jak mikroprocesor przy lampie elektronowej. I to zarówno pod względem współczesności osiągów, mocy i ekonomiki, jak i konstrukcji i nowoczesności.