Tzn. najpierw kiedy jechałam, coś mi dziwnie zaczęło "stukać" w silniku, przestraszyłam się - zadzwoniłam do kuzyna żeby przyjechał na miejsce i zobaczył co się dzieje. Kuzyn zauważył rysę na przewodzie zapłonowym, więc go wymieniłam, ale stukało dalej. Gdy jechałam do domu mój Poldzio w ogóle nie miał mocy, jechałam góra 25 km/h i przy mocniejszym dodaniu gazu stukanie się nasilało. Postawiłam go pod blokiem, potem były różne teorie, a że to czujnik położenia wału (który wymieniłam), a że świece (które też wymieniłam - na każdej jest iskra). Tylko teraz po tych zabiegach auto w ogóle mi nie odpala - tzn. kręci kręci tak jakby zaraz miał zaskoczyć ale mogłabym go tak żyłować w nieskończoność a nie odpali. Wiem, że można wzywać lawetę etc. ale nie chcę żeby cena mnie zabiła dlatego szukam mechanika.