u mnie dzisiaj niemiła przygoda po drodze do pracy. Długa prosta, depłem trochę mocniej i nagle strzał w tłumik, spadek mocy do zera i kaplica

pierwsza myśl HGF konkretny ale stanąłem ogarnałem się podzwoniłem do mechanika i kazał sprawdzić elektrykę. Zmieniłem świece bo akurat miałem kable sprawdziłem reszte i nic.
No to laweta i do pana Bogdana

na szczęście mam w banku wykupione ubezpieczenie więc szybko przyjechali i mnie zgarnęli.
Okazało się że w cewce aparatu zapłonowego są dwa druciki grubości włosa które łączął uzwojenie z konektorkami. Jeden jest zatopiony w plastiku a drugi nie wiadomo czemu na zewnątrz i mały dziad się przerwał
jedna mała pierdoła a rozwaliła mi pół dnia i kosztowała dzień urlopu

