No więc byłem i wróciłem

Cały i zdrowy po świętach na Węgrzech

Relacja długa nie będzie bo za dużo nie ma co opowiadać o trzech dniach moczenia tyłka w basenie i picia piwa

dzień pierwszy (a raczej noc)
wyjazd o 3 nad ranem. Pakowania za dużo nie było, bardziej wywalenie z bagażnika części i klamotów. Uzbierały się trzy duże pudła

Do Radomia piękna droga 130 na budziku cały czas - więcej nie dało bo koła nie wyważone i telepie budą ale zapas na drugim przelocie był duży

Nocna jazda nieciekawa ale tyle dobrze że ruchu brak i średnio 100 jechałem przez całą drogę aż do rzeszowa gdzie poranny ruch trochę mnie spowolnił. Przed rzeszowem przystanek autozłom z ciekawości. Efekt: przyciski podgrzewanych foteli starego typu i szyba do malucha z fajną naklejką (do kupienia w Giełdzie)
z rodziną spotkałem się 30km przed granicą. Potem nuda przez całą słowację. Kilka boków na serpentynach na słowacji bo mokro było i nie mogłęm się powstrzymać

Poza tym przez Słowację jedzie się beznadziejnie. Droga pusta płaska a trzeba się tłuc 90 bo policji w dzień powszedni dużo i radary stoją w każdym mieście

Na węgrzech przystanek w sklepie i po wino czyli w sumie po główny cen mojej wyprawy
Tego samego dnia poszliśmy odpoczać po podróży na baseny.
Droga z warszawy do Nyiregyhazy zajęła coś ok 10h z kilkoma postojami.
dzień 2
Zakupy i baseny. Piątek był nudny jak cholera. Po południu poszedłem fotek porobić w mieście i jedyne co ciekawe to dwa maluchy spotkane na osiedlu i jeden żuk pod Tesco. Akurat jak parkowałem to podjechałą babka w maluchu. Powiedziała że dobre auto tylko rdza
![]:-> ]:->](http://forum.fsoptk.pl/Smileys/emoty/diabelek.gif)
dzień 3
grzebanina w aucie cały dzień. Rozgrzebałem silnik tylnej wycieraczki. Sprawdziłem wszystkie kable, silnik itd. Wszystko sprawne tylko że nie działa

Poza tym podłączając grzanie lusterek zepsułem podrgrzewanie tylnej szyby

poza tym nic
dzien 4
ostatni dzien na basenie ale kupa ludzi więc zmyłem się szybko i polazłem w miasto. Niedziela wielkanocna była więc było jak po wojnie. Żywej duszy na ulicy i tylko plączący się po śmietnikach rumuni.
w poniedziałek o 8.30 wyjechaliśmy. Z powrotem było trochę problemów z LPG z racji tego że z dnia na dzień temperatura spadła o 20st i powietrze się rozrzedziło. W ogóle nie chciał trzymać obrotów na luzie więc trzeba było odkręcić śrubę ale i tak muszę to ogarnąć bo jeździ teraz jakby chciał a nie mógł.
Generalnie więcej strachu było przed wyjazdem niż problemów. Poldek łyknął 1300km bez zająknięcia i wrócił cało do domu. Bardzo fajnie było pojechać poldem gdzieś dale niż tylko do domu na weekend

Polecam północne Węgry bo wino jest nieziemskie a w lecie jest naprawdę ładnie.
Fotki na razie na szybko w zbiorczej galerii, wieczorem powrzucam do posta bezpośrednio
http://imageshack.us/g/152/imag0101q.jpg/