Po dłuższej przerwie znów stałem się posiadaczem Poloneza
W swoim życiu przerobiłem już dwa Polonezy. Caro Plusa z silnikiem GLI i Rovera. Teraz czasy się zmieniły. Wzrosły moje zapotrzebowania, mam większą potrzebę przestrzeni i Powiększyła mi się rodzina... Co prawda o Huskyego no ale to jednak rodzina
Od dawna chciałem Kombi, a Psiak tylko zwiększył te chęci i zapotrzebowanie. Po przygodach z Polonezem Atu brata i przewożeniu psa na tylnym siedzeniu wiedziałem, że to zły pomysł i codzienne godzinne odkurzanie foteli odpada
Dlatego poszukiwałem Polskiego Szweda. Polskiego Volvo czyli Poloneza Kombi. I oto jest!
Zaczęło się od poszukiwań, licznych zmian zdania itp. Namierzyłem dwa Kombi do Kupienia. Jeden w Grójcu, a drugi w Wołominie. Ten w Grójcu był super. Ładny niebieski lakier i w miarę zadbany. Oczywiście jak miałem gotówkę i zadzwoniłem się umówić na kupno to Polonez już był sprzedany
No to telefon do Wołomina. Odebrał dziadek. W pierwszej chwili się ucieszyłem, ale po chwili przypomniałem sobie jak mój brat Soap kupował swojego Atu. Tam też był dziadek to byliśmy mega hepi bo będzie zadbany Poldek. I była tragedia. To samo powtórzyło się wczoraj z moim Kombi. Zaczęło się od nie miłego potraktowania mnie przez tego dziadka. Miałem do niego zadzwonić jak pociąg którym do niego jechałem ruszał z Warszawy. Dziadek wyłączył telefon. Dzwoniłem przez te 30 minut podróży i przez ok 30 minut stania na stacji za Wołominem. Na szczęście przypomniałem sobie, że ten sam samochód był wystawiony na dwóch aukcjach z dwoma numerami telefonu. Więc zadzwoniłem na ten drugi numer i ku mojemu "zaskoczeniu" odebrał ten sam dziadek. Strasznie się zawstydził i zamilkł kiedy go opieprzyłem trochę, że poleciał w kulki i po chamsku wyłączył tamten numer. Po 3 minutach Kombi podjechało na stację. I się zaczęło. Trochę rdzy, podrapane szyby, zmasakrowany tylny zderzak. Spojrzeliśmy na siebie z bratem i w jednym momencie powiedzieliśmy "Budowlanka"
I mieliśmy rację. Polonez był od pierwszego właściciela który prowadził firmę remontowo budowlaną. Rok produkcji 1999, pierwsza rejestracja w 2000r jako ciężarowy. Kolor 42U. Ubezpieczony, przegląd do lipca 2013. Pierwsze wrażenie ogólnie jednak nie najgorsze. Kiedy wsiedliśmy do auta dziadek powiózł nas do siebie do domu gdzie stało kilka innych aut i klientów. Dziadkowy handlarzyna
Na podwórku sprzedający oddał nam kluczyki i mogliśmy się bawić samochodem. Entuzjazm opadł kiedy pojechaliśmy na jazdę próbną. Most wyje, amory do wymiany, brak świateł z tyłu, kierunki mrugają tak szybko że prawie nie widać jak gasną, popękane światła i mocno zużyty bagażnik. Ale auto jeździ prosto (to w poprzednich Polonezach się nie zdarzało XD), ładnie hamuje, jest żwawe i ogólny komfort jest ok. Jak się wyeliminuje wycie mostu, rozpadająca się skrzynie biegów i miskę olejową z dziurą o średnicy 2 cm zaklejoną plasteliną to jest ok
Cena. 1900 zł. Ostatecznie zapłaciłem 900 zł i wróciłem nim do domu. Najwięcej śmiechu mieliśmy i mamy z dachu Auta. No wiadomo, że Kombi ma dach z plastiku. Wiecie jak komicznie wyglądało jak szukałem z bratem kawałka metalu na dachu aby przymocować antenę CB?
Nie mówiąc o mini zaprawkach odpryskującego lakieru
No ale koniec tej historii bo tylko nudzę i w ogóle a każdy chce zobaczyć jak te truchło złomowate wygląda
No więc poniżej kilka zdjęć już w Warszawie na parkingu zwanym "nie mam abonamentu na parkowanie"
.
Zdjęcia takie ogólne
Front. Niby nic. Trochę rdzy, trochę zadrapań. Uwagę zwraca brak jednej z metalowych osłon miski olejowej. Po naprawie wspomnianej dziury już nie została założona.
Tył. Nad rejestracją widać znaczne uszkodzenia na zderzaku po ładowaniu różnych rzeczy. Co zawraca uwagę? Dymiące koło. To już tradycja by kupowane przez nas Polonezy miały dziurawy tłumik
Lewy bok. Tu raczej bez znaków szczególnych. Tylko kilka rysek.
Deska. Pisałem o tradycji z tłumikami. Tu rzecz jest odwrotna. Każdy nasz Polonez miał problemy z hamulcami. Ten ma je w porządku
Uwagę zwraca przebieg.
"Kabina kierowcy". Jest mały nie porządek. Powyżej można zobaczyć przebieg auta. To zdjęcie tylko nam udowadnia że jest on oryginalny
Prawie nie zużyta kierownica. Bo przecież przebieg nie jest taki duży
I na razie to tyle ze zdjęć. Przez te dwa dni trochę już poprawiłem w aucie. Zmieniłem olej w silniku (który kapie przez plastelinę w misce), zmieniłem filtr oleju, świece, przewody, lampy lewy przód i tył, lewą żarówkę mijania, przekaźniki, bezpieczniki, prawie wszystkie żarówki z tyłu, mieszek zmiany biegów, zepsuty włącznik świateł, popielniczka dla pasażerów z tyłu ( ta na tunelu środkowym), przesmarowałem uszczelki drzwi aby nie przymarzały, przesmarowałem zamki i odwiedziłem myjkę.
A na koniec gratka dla posiadaczy Kombi czyli jak naprawić łuszczący się lakier na dachu xD
Przednia część dachu: Dużo szpraja. Rozprowadzać równomiernie i pamiętać. Nie żałować! Ważne! Zabezpieczcie antenkę taśmą malarską! I trochę izolacji bo ta oczywiście się złamie
Tylna część dachu. Ze względu, że nie oszczędzamy szpraja na przednią część dachu to na tył trochę zbraknie
Ostatnia czynność: Nakładamy lakier bezbarwny. Przyciemnianie nim przedniej szyby jak najbardziej wskazane
Oby mi długo służył!