Czyli potrzebuje kilku minut na rozgrzanie się a może po prostu dotarcie do wszystkich zakamarków.
Czyli domyśl się, że przez te parę minut pracuje praktycznie na sucho. W moim aucie nie ma czegoś takiego jak "odgłosy pracy mostu" po ruszeniu z miejsca. Pół biedy, że te auta nie są użytkowane w zimie i na późną jesień, bo wtedy ten smar zamieniałby się w lepik i sprawa by wyglądała podobnie jak olejem z mineralnym w silniku w temperaturach poniżej zera.
Nie sądzę, żeby fabryka nie wpadła na tak "genialne" i proste rozwiązanie, jak ładowanie smaru do mostu, panaceum na wszystkie problemy zgłaszane przez użytkowników i opisywane w "motorze" i innych gazetach. Według mnie rozwiążesz problem na chwilę, podobnie jak ma to miejsce z trocinami, bananami i innymi cudami w moście.
Naprawdę myślisz, że elementy, które mają pracować w kąpieli olejowej będą prawidłowo smarowane na czymś o takiej konsystencji?
Za jakiś czas i w tym borku, i w Twoim aucie łożyska lub inne elementy mostu podziękują za współpracę. Ale Twoje auto, eksperymentuj sobie.