Chodzi o łamanie się elementów mocujących, czy sama dokładka uszkadza się w miejscu, gdzie mocowanie wchodzi?
Chodzi o to,że jakiś mądry inaczej człowieczek, zaprojektował to tak, że w dokładkach są zatopione metalowe śruby, w dodatku dłuższe, niż tego wymaga sposób montażu.Jeśli ktoś po kupieniu samochodu nie zapsikał tego czymś tłustym, to po latach eksploatacji, ruda się tam ładnie zadomowiła i przy próbie odkręcenia, (dodając do tego słaby dostęp) śruby zwyczajnie przekręcały się w plastiku i albo wyrywały kawałek mocowania, albo wręcz dziury w dokładkach, jeśli ktoś był uparty i targał na chama.W fabrycznych listwach, jak wszyscy wiedzą, są zatopione "śruby" plastikowe i dokręcane są plastikowymi nakrętkami.Według mnie, to samo sprawdziło by się w orciari, bo przecież jedna dokładka nie waży 50 kg, ale widocznie ktoś przesadnie dmuchał na zimne i mamy tego efekty.Mam w domu dokładki, które mają prawie komplet mocowań, choć profilaktycznie, były jeszcze przykręcone wkrętami, ale odkręciły się tylko dlatego, że śruby były całe w smarze, czy czymś podobnym.Gdyby zastosować takie śruby,jak np. w tylnych lampach, gdzie część siedząca w plastiku, jest w niego wkręcana, bo ma taki fajny gwint i jest możliwość wykręcenia śruby z lampy, gdy wszystko zardzewieje.Takie same śrubo-wkręty są w blendzie i nakładce klapy w plusach.W orciari chyba są to typowe śruby z łebkiem na klucz i tu jest pies pogrzebany.Gdyby nadlać tam plastiku i zastosować takie wkręcane śruby, to być może było by to najlepsze rozwiązanie.