Poszła wymiana oleju po 900km. Chciałem dotrzeć do 1000, ale ciekawość wzięła górę. I co: miało być mnóstwo opiłków w oleju, niektórzy pisali, żeby go wymienić po 200km, żeby pompa opiłków nie zasysała. Jak na złość tym razem nie wziąłem aparatu, czego żałuję, bo zlewając stary olej (GM10W40 zalany tylko na docieranie) sam byłem mocno zdziwiony - był przepracowany, mocno ciemny, ale nie zawierał
żadnych opiłków. Ani trochę! Znalazłem resztki silikonu, które niestety pływały sobie razem z olejem (mam nadzieję, że wszystkie zleciały i przy następnej wymianie już ich nie będzie...), i... tyle. Ani jednego opiłka, ani trochę brokatu, żadnego. Czary, czy jak?
Wszystko zatrzymał filtr?
Zalany został Specol Gold 5W40 z filtrem sędziszów. Kolejna wymiana za kilka tysięcy km. Auto jeździ prawidłowo, z tym, że praca na wolnych obrotach mi nie odpowiada - trzyma równo 850-900 obrotów, ale trochę rzuca silnikiem, i tylko na wolnych, chodzi bardziej nerwowo niż stary, rozklekotany silnik. Opsikałem cały dolot plakiem i obroty się nie podniosły, więc nieszczelności raczej brak. Być może są to przewody zapłonowe, które były kilka razy ściągane, i mimo, że kupiłem je niedawno, mają już dość... Koledze, który zrobił porting również auto cholernie nierówno chodzi na wolnych, ale znacznie bardziej, niż mi. Może to zbieg okoliczności/elementy się układają, jego auto jednak wymaga jeszcze sporo poprawek (np. wymiany poduszki skrzyni, która jest spękana i potęguje pewnie efekt), a moje jest w końcu jednak jeszcze niedotarte.
Ciągle staram się nie przekraczać zielonego pola i bez piątki; kurczę, jeździ się jak maluchem, tyle, że szybciej się zbiera.