Stwierdziłem dzisiaj rzecz dziwną, choć oczekiwaną, a zdaniem niektórych niemożliwą.
Otóż po 162 tys. km na półsyntetycznym Lotosie i 3 tys. na półsyntetycznym Castrolu, Rover trochę klepał. Nie bardzo, ale trochę klepał, zwłaszcza po odpaleniu. Przy 153 tys. jeszcze to klepanie po dłuższej jeździe znikało, ale ostatnio już zostawało, zwłaszcza po dolewkach z Orlena oraz awaryjnej małej dolewce mineralnego Lotosa, po odpaleniu klekot był naprawdę konkretny, i wyraźnie słyszalny zostawał przez cały czas.
Przy 165 tys. wlałem Specola Gold 5W40, początkowo nic w zachowaniu silnika się nie zmieniło, ale ostatnio stwierdziłem że dźwięk zaczyna się zmieniać, a dzisiaj przy odpaleniu, przy stanie licznika 168 456 km stwierdziłem że klepania praktycznie w ogóle nie słychać, gdzieś ledwo ledwo krótko po odpaleniu, a potem prawie wcale. Gdzieś po dwóch minutach od odpalenia chodzi już zupełnie gładko jak pszczółka