Ja kupiłem tak syrenę. Zrobiwszy rozeznanie, wiedziałem, że będzie problem, więc udając durnia, spisałem umowę z żoną właściciela, która była współwłaścicielem, i zaniosłem dodatkowo do urzędu odpis aktu zgonu. Urzędniczka oczywiście powiedziała, że to za mało. Umowę kazała spisać z tą kobietą oraz resztą spadkobierców. W tym przypadku - dwiema córkami. Miałem też przedstawić w urzędzie dokument z sądu (nie pamiętam już, jak to się fachowo nazywało), ale w rozprawie spadkowej nie było wzmianki o samochodzie. Niemniej jednak, zażądali tego dokumentu do wglądu (w okienku jakaś małpa wredna siedziała i ostatecznie przywłaszczyli go sobie, z czego musiałem się potem właścicielce tłumaczyć).
Ostatecznie, po epizodzie z próbnymi numerami, udało się zarejestrować na białe.
Działo się to w pierwszej połowie 2005 r., więc dość dawno temu.