Mija dokładnie miesiąc odkąd zacząłem jeŹdzić swoją 131-ką. Pokusiłem się więc dziś o małe podsumowanie zarówno finansowe jak i techniczne posiadanej przeze mnie sztuki.
Zacznę od tego, że przez ten miesiąc zrobiłem tym samochodem niemal 2 tyś kilometrów (dokładnie 1982 kilometry) i na tym dystansie zadowolił się 151 litrami paliwa, co daje zdumiewający wręcz wynik 7,61 litra na 100 km. Od razu napiszę, że poruszam się głównie po strasznie zabitym mieście jakim jest Wrocław a jedyne trasy jakie nim pokonywałem to były wypady do domu na wieś (25 km od Wrocka). Rekord w spalaniu pobiłem w zeszłym tygodniu, gdzie na 28 litrach paliwa zrobiłem 410 km co daje wynik 6,82 l/100km (w tym około 200 kilometrów w trasie). Jednogardzielowy gaŹnik robi swoje Tylko nie pomyślcie sobie, że jeŹdziłem jak emeryt Raz nawet na trasie na Warszawę udało mi się osiągnąć niebotyczną wręcz prędkość licznikową 150 km/h.
Jeżeli chodzi o awarie, które mnie w tym czasie spotkały, to należy przede wszystkim wspomnieć o wydmuchanej uszczelce spod gaŹnika, która dawała o sobie znać gwizdem i syczeniem spod maski i cholernie nierówną pracą silnika na ssaniu (automatycznym) i brakiem przyspieszenia gdy silnik nie osiągnął przynajmniej 70 st., zerwaną linką od mechanizmu podnoszenia lewej szyby (a ściślej linka po prostu wypadła ze ślimaka) i uszkodzonym włączniku świateł cofania. Raz tylko samochód sprawił mi niemiłą niespodziankę i postanowił, że nie włączy mi świateł mijania pomimo tego, że bardzo tego chciałem gdyż było już zupełnie ciemno. Winowajcą okazała się kostka stacyjki-wypalił się w niej jeden z trzpieni i nie załączał w ogóle obwodu świateł. Przy okazji odkryłem, że ktoś przede mną nawyczyniał w elektryce tego samochodu takich ciekawostek, że najlepiej byłoby chyba wymienić całą instalację, bo prąd biegnie w kabelkach tak, jak mu się podoba a nie tak, jak powinien ( na przykład do włącznika świateł przeciwmgłowych ktoś poprowadził 3 masy i żadnego plusa coż...pewnie to kiedyś działało...)
Poza tym samochód nie sprawiał mi problemów. Zawsze rano odpala od dotknięcia (a bywało, że temperatura w nocy spadała poniżej +5 stopni), ma wręcz wspaniałe ogrzewanie, które zaczyna już działać dosłownie po przejechaniku kilkuset metrów, o dziwo wszystko, co powinno w nim działa, nic nie trzeszczy i nie stuka i gdyby nie grające zawory było by w nim naprawdę cicho. Jest zaskakująco przestronny i co najważniejsze zapewnia doskonałą widoczność w każdym kierunku i nie odczuwam zbytnio braku prawego lusterka.
Reasumując jak na samochód z 77 roku i to marki Fiat jest bardzo dobrym kompanem w codziennym życiu i co najwazniejsze nie komlikuje go zbytnio i nie ciągnie po kieszeni przy dystrybutorze
Coraz bardziej go doceniam.
I jeszcze jedna ciekawostka. Wczoraj wreszcie przerejestrowałem go na siebie i okazało się, że mam bardzo ciekawy model samochodu. Pani w wydziale komunikacji wpisała do dowodu rzecz następującą: Marka: FIAT, Typ: 131S, Model: MIRAFIOLI MIRAFIOLI dobre sobie. Słyszeliście o takim modelu?
P.S. Samochód ma silnik 1300 OHV