Od środka tego nie wypchnie. Powyżej wlewu już takiego ładnego odstępu nie ma a nad przetłoczeniem to zapomnij...
Jasne, że na na równo i wszystkiego się nie da zrobić, gdzieniegdzie choć być się ze**ał to nie podejdziesz, ale nie znaczy to że tam gdzie nie można wprost młotkiem uderzyć to nie da się nic wypchnąć - póki nie jest to zupełnie zamknięty profil i trochę miejsca to można z rozmaitymi "dźwigniami" pokombinować. T.j. widziałem jak typ wypychał lampę wgniecioną od strony rogu przy klapie w pas tylny (krawędź pasa od dołu przy klapie miejscowo spłaszczona) - używając dużych nasadek jako podpórek i kluczy płaskich różnej wielkości jako dźwigni oraz małych deseczek jako podkładek... Po prostu tam gdzie nie mógł już nacisnąć prostopadle - wsadzał w profil drewienko na wyciskaną stronę, potem odp . długości klucz, zapierał się nim o podłożoną nasadkę i tak co parę cm wypchnął profil do z grubsza pierwotnego stanu. Oczywiście widać że było "prostowane", ale wyglądało już dużo lepiej i można było klapę szczelnie zamknąć
Oczywiście każdy przypadek jest inny, nie wiemy jak to u Ciebie od środka dokładnie wygląda, a do tego wiele rzeczy w praniu wychodzi dopiero - bo raz blacha odskoczy równo i będzie chciała wrócić do swojego kształtu, a innym razem jest tak zagięta akurat że "pokłujemy" i pognieciemy ją tylko bardziej a i tak nie będzie chciała się wyprostować...
Tak czy owak - w Twojej sytuacji można się pobawić bo gorzej nie będzie (jedyne co masz do stracenia to wiadro szpachli
), zwłaszcza jeśli i tak już liczysz się ze wspawaniem nowego kawałka.
puki ceny nowych są przystępne...
[co prawda mam nie za duże doświadczenia z tym, więc mogę się mylić, jak też mogą być różne opinie na ten temat ale] nie lepiej/łatwiej/taniej wyciąć taki kawałek z innego Polda (oczywiście zdrowy!) i mieć dobrą blachę,
fabrycznie, profesjonalnie pomalowane i zabezpieczone (wychodzę z założenia, że jeśli się znajdzie taki kawałek nie zgnity po tylu latach to raczej fabryka zrobiła jak bóg przykazał) i tylko po prostu to zmatowić i walnąć w swój kolor?
Unikamy przynajmniej ryzyka korozji w ten sposób, bo jeśli lakiernik spartoli robotę (przecież "bo to tylko Polonez..."
) to co najwyżej będzie od razu kiepsko wyglądać, a nie że będzie przy odbiorze ładnie-pięknie, a po roku ruda powyłazi spod cienkiego lakieru bo np. kiepsko było przygotowane, kiepsko położony podkład został, lub środki były źle dobrane, za tanie itd., itp. a do tego koszta też będą odpowiednio niższe o "nowy" błotnik, przygotowanie gołej blachy od zera i środki do tego?