Maź w parowniku bierze się ze śladowych ilości cięższych frakcji, które naturalnie są odsetkiem w zawartości LPG, jakoże gaz ten jest ubocznym produktem krakingu ropy naftowej. To jest po prostu wszystko to, co rozpuszczone w LPG nie zostało przez silnik zaciągnięte do dolotu i spalone, a do tego, ta maź to olej, pochodzący ze smarowania pomp przetłaczających paliwo LPG.
Po jakimś czasie ta maź wytrąci się na dole parownika, tam, gdzie jest jego membrana cienka. Trzeba to co jakiś czas spuszczać, gdyż nieusuwane, zacznie zalegać na jego dnie jak fusy z kawy w szklance i po jakimś czasie, membrana będzie się na tym za mocno wyginać, aż w końcu trzaśnie, co osobiście doświadczyłem w parowniku mojego Poldorovera, po jakichś dwa i pół roku jeżdżenia bez czyszczenia parownika i przejechaniu około 50 - 60 kkm.
Generalnie po takim przebiegu parownik, niezależnie, czy Tomastetto, czy inny Lovato, w zasadzie powinien podlegać wyjęciu, rozebraniu na części pierwsze, dokładnemu wyczyszczeniu i wymianie wszystkich gumowych elementów, od membran, po separatory, uszczelki, po o-ringi kolanek wodnych i pastyki gumowe zaworków klapkowych parownika.
Jak się o parownik dba, to jest on urządzeniem prawie wiecznym, byle tylko nie zerwać w nim gwintu śruby, czy nie uszkodzić w inny podobny sposób - a służył będzie latami bez kłopotów i defektów. Ale - jak podkreślam - o te urządzenia, jak i inne elementy instalacji LPG - trzeba dbać, kontrolować i co odpowiedni czas, konserwować.
I już.