Przejechałem ostatnio swoim Gazolotem 2000 km w tydzień i zaobserwowałem coś bardzo dziwnego. Moja jazda nie jest oszczędna, jeździłem w granicach 120, 130 km/h. Spalanie utrzymywało się w granicach 13l/100km... Jednak tankując na "przydrożnej" stacji w Końskich, przejechałem 230km! czyli ok 20l/100km. Pomyślałem, że zatankowali mi butle złymi proporcjami propanu i butanu i po prostu olałem sprawę. Później już auto przejechało spokojnie od Oleśnicy do Wałbrzycha, później Zieleniec i z powrotem do Wałbrzycha i spalanie znowu wyszło 13l/100km. Po powrocie do Wałbrzycha zatankowałem go do pełna i tak jeździłem do wczoraj. Po przejechaniu znowu 230 km od tankowania na stacji TESCO auto mi zgasło. Teraz już nie wiem co jest grane? Czy to wina gazu? A może coś jest nie tak z autem. Zaznaczam, że przed tą trasą regenerowałem reduktor. Później ustawiałem go na sondzie i było wszystko ok. Gaz nie ucieka, było to sprawdzane u gazownika. Auto jeździ dobrze, nie zamula, nie capi spalinami, wyprzedzenie zapłonu ok 15st. Nie wymieniałem tylko filterka gazu, ponieważ nie idzie go odkręcić od elektrozaworu. Ale tak na "chłopski" rozum to jeśli to byłoby przyczyną to raczej powinno być to ciągłe a nie od czasu do czasu. Może to wina gazu, ale dziwią mnie dwa przypadki w krótkim czasie na dwóch różnych stacjach.
Jeśli ktoś ma jakiś pomysł to prosiłbym o jakiekolwiek sugestie.