matucha, przypomniałes mi

, u mnie we Fiacie tez sie urwał wał korbowy. Pękł w połowie z przemeczenia. Ale pózniej zmieniłem wał na wał wyciągniety z silnka z fiata 125p który był po przebiegu 30 000km i po szlifie i wymianie panewek smigał dalej

. Urwany wał pamietam powędrował do mnie do Technikum na lekcje Technologii i nasz nauczyciel go sobie zostawił zeby pokazywac na lekcjach potomnosci go

. Jeszcze w fiacie pamietam jak mi strzemie resoru wlazło do bagaznika, tez juz powoli sie zapadał z tyłu. I kiedys mi sie zapadł , takim zapadnietym wróciłem do domu i jakoś wtedy go pospawałem jeszcze ze mógł nadal jezdzic.
U mnie jak juz wspominałem w 1997 roku został zakupiony w sysytemie ratalnym nowy polonez. Była to full wypas fura

, wtedy dopiero co sie plusy pojawiły. Auto miało byc w kolorze niebieski metalic (symbolu nie znam) ale okazało sie ze coś tam było nie tak i salon nie otrzymał zadnego egzemplarza w tym kolorze. Zaoferowali man wtedy Poloneza Caro Plusa 1,4 GTi stojacego na wystawie w salonie. Auto miało kolor zielony metalic (dosc czesty spotykany kolor w plusach

) , z wyposazenia posiadał jako auto takie mozna powiedziec dla klientów zeby oglądali go , wspomaganie kierownicy co było jak sie okazuje dosc rzadkie w roverach. Auto po odbiorze jak to nowe auto , pachniało swierzością , sam zrywałem folie z dywaników. Ojciec zaczał nim jezdzić jednak niecały rok pózniej znajomy zaproponował mu ze mu fajne autko przywiezie z Austrii. I przywiózł , jak sie okazało Toyote Corone jak to w tamtych latach bywało po lekkim uderzeniu w przód i zachaczonym tylnym naroznikiem. Uszkodzenia były tak znikowe ze prócz tylnej lampy która była zbita to reszte było całe i mozna było jezdzic. Na aucie juz teraz widnieją normalne oznaczecznie Carina E poniewaz to był odpowiednik Cariny E sprowadzony przez Austriaka z Grecji , w Grecji kupiony w salonie nowy. Auto do dziś w dowodzie ma wpis Corona pomimo ze nie rózni sie niczym od Cariny. Jedynie miała chromowaną atrape (grill) czego w wersjach w polsce nie było i miała najbogatsze wyposazenie jakie mogła miec tylko bez skóry i navi. Ale wracajac do poloneza , jak ojciec juz miał carine to zdecydował sie sprzedac poldka. Przebieg nie duzy miał bo moze jakies 15 000km. Nie myslałem wtedy zeby mi go jakos przekazał

bo nawet polonezem nie dawał mi jezdzić , carina tym bardziej bo twierdził ze młody jestem i są to za mocna auta dla mnie

tym bardziej carina która miała silnik 2.3. Wiec wystawili poldka do komisu , zal mi było ale co zrobic , miałem fiata i narazie musiał mi wystarczac. Nie wiadomo jakim cudem w komisie uległa zablokowaniu jedna półos w moście. Auto wogóle nie chciało ruszyc. ASO sie w yparło i powiedzieli ze to wina uzytkowania auta. Auto zabrał na warsztat znajomy i miał załatwic nowy most do niego. Rozebrał auto , wyjął most i tak w tym stanie auto stalo przez półtora roku u niego. Miał załatwić most ale zawsze coś lezalo na przeszkodzie a ojciec nie miał czasu sie tym zając. Wkońcu kiedys sie spytałem niesmiało co on z tym polonezem planuje. Ojciec powiedział ze nie wie , ale po chwili dodał ze jak chce to moge nim jezdzic tylko musze sam sobie go zrobic , chociaz most zalatwic bo on nie miał czasu. No to po tej wiadomosci w ciągu tygodnia miałem juz uzywany most od plusa 1.4 z 1997r :D. Czyli nawet rocznik taki sam. Wystarczyło otworzyc tylko auto giełde , a wiec nie było to takie trudne do zdobycia jednak jak nam mówiono cały czas :lol: . Był to rok 2000 , poloneza zrobilismy i stal , zal mi było nim wyjezdzac poniewaz nie miał gazu. A ja nie pracujac nie mogłem sobie pozwolic na auto zasilane benzyną

. A wiec nadal jezdziłem fiatem. Na początku2001 plusorower pojechał wkońcu na zaozenie najtańszej instalacji gazowej a wiec odrazu jak tylko wyjechałem nim od gazownika o fiacie juz zapomniałem. Fiata postawiłem na końcu ogrodu pod płotem , Dzień wczesniej go wywoskowałem a wiec sie swiecił jak nowy. I tak pod tym płotem marniał , matowiał az w końcu w 2003 znalazł sie klient który wypatrzył ze ma w idealnym stanie drzwi , a szukał drzwi do swojego DFa , a wiec sprzedałem mu go za 300zł bez silnika i skrzyni biegów. Polonezem zaczełem jezdzić , jezdziło sie tak samo tanio jak fiatem a wiec wszędzie i gdzie sie dało

. Az do pewnego dnia kiedy to wyjechałem do Leszna. W drodze powrotnej minąłem juz miejscowośc zmigród i tam jest taka ładna prosta a wiec troche przydusiłem poldkowi. Na końcu tej prostej jest łuk w prawo i znów długa prosta. Ja wpadam w ten łuk a tam przed moimi oczami kadet który wyprzedza tira na samym łuku na którym nie widac co jest za nim. Po hamulcu , miałem około 110km/h , udało mi si e wychamowac troche zanim nastąpiło uderzenie. Siła uderzenia była dośc mocna , w poldku kierownica wybiała mi szybą , dostałem nią wczesniej po klacie. Silnik dostał tak ze az most z tyłu sie na pochwach zgiał. Wylądowałem w polu gdzies jakies 20-30 metrów od jezdni. Ogólnie auto do kasacji. Gorzej wyglądał jednak kadet 1,7D ale naszczescie wszyscy wyszli z tego cało. Po tym byłem wkurzony , ponad pół roku wczesniej został załozony gaz nowy , auto przebieg miało moze z 30 000km od nowosci. Normalnie jak nówka prawie. Scholowalem go do domu i postawiłem koło dwóch fiatów 125p na końcu ogródka

. Jeden fiat to był mój którym jezdziłem a drugiego za cene przywiezienia na lawecie kupiłem z komisu gdzie został doszczetnie zalany podczas powodzi. Planowałem go zrobic , ale nigdy to nie nastąpiło. A wiec stały trzy auta juz , poloneza szybko rozebraliśmy bo dałem ogłoszenie w auto giełdzie i co sie dało to sie sprzedawało.
Zakupiłem wtedy kolejnego Poloneza Caro z prztargu.Pamietam az za około 7000zł. Byłem po niego az w Wałbrzychu ale auto do dnia wycofania z pewnej firmy było we wrocławiu i takiez tez posiadało jeszcze czarne blachy ale zarejestrowany był juz na nowych białych z tymze lezaly w bagazniku jeszcze nie zamontowane. Polonez był z rocznika 1997 koloru Toledo Metalic L126. Był to ostatni model przed plusem. Ale swoje juz przezyl. Był to pazdziernik 2001. Od momentu kiedy go kupiłem zaczeły sie problemy. Najpier w wydziale komunikacji gdzie stwierdzono ze w dowodzie nie ma gazu wbitego pomimo z e go miał. Ale to mniejsza z tym , okazało sie ze jak chciałem twardy dowód otrzymac to nie wydali mi bo komornik na nim siedział. No kto jak kto ale instytucja z której go kupiłem raczej ja osobiscie nie sądziłem zeby mieli zastawy takie na autach. W dowodzie oczywiscie o tym zadnej wzmianki nie było. Zaczełem walczyc z nimi. W między czasie auto jezdziło , zdecydowałem ze skoro mam prawie wtedy jeszcze całego plusa to zrobie z niego plusa. I tak sie stało , w niespełna 2 miesiące po zakupie ze zwykłego Caro stał sie Caro Plus ww wszystkich szczególach. Zalatwiłem zderzak przedni nowy , drabinkę , grill i znajomy mi go pomalował pod kolor ale dopiero po dwóch miesiącach jezdzenia łacuiatym polonezem. Auto wtedyniedosc ze miało znaczne numery to jeszcze wyglądał jak wiele wrocławskich nieoznakowanych pojazdów pewnych sluzb

. A ja nadal z nimi walczyłem o to zeby usuneli zastaw. Wkońcu jakims cudem po roku czasu sie udało , przez rok czasu jezdziłem na "dowodzie miękkim". Auto otrzymalo dowód twardy. Auto jak kupiłem wygladało dośc dziwnie poniewaz był to poldek na szerokim zawiasie i taki miał z przodu lecz z tyłu miał wąski most od DFa jak sie pózniej okazało. Od zakupu pojezdziłem niewiele i na jednej z ulic wrocławia zaczeło coś mi strzelac w tylnym moscie. Próba powrotu do domu niestety sie nie udała poniewaz pomimo przejechania całego miasta z takim strzelającym mostem jakis kilometr od domu wyjechała mi cała półoś razem z kołem z mostu. Auto staneło , podnioslem go na lewarku , półoś wcisłem do srodka , wbiłem na siłe i takim autem 20km./h wróciłem do domu jeszcze. Telefon do kolegi i w ciągu calej nocy włozylismy do niego most z mojego wczesniejszego poloneza. Do OHValki trafił most z przełozeniami z 1.4. Auto wyjechało z garazu i wkońcu wyglądało jak powinno wyglądac. Ale okazało sie ze most podczas wy[adku zgiał sie na pochwach. Strasznie piszczały tylne koła podczas jazdy , po przejezdzeniu całego dnia po miescie z tylnych opon zrobiły sie sliki. Zawiozłem auto do warsztatu i mi go naprostowali. Dziwili sie kto to robił , mówli ze dawno nie widzieli zeby ktoś sruby smarował tak smarem. Twierdzili ze kiedys tak robiono ale pózniej kazdy na oszczednosc szedł i nikt tak nie zasmarowywal. Ja dzieki temu nigdy nie miałem problemu z odkręceniem zadnej sruby w aucie , czy to fiacie czy polonezie. Sruby które zwykle sie urywały to u mnie zawsze sie odkręcaly. Jakiś czas pózniej zapakowałem do poloneza 7 rolek papy i w droge , kawałek dalej strzelił mi resor. Sposob juz opatentowany z fiata zastosowałem do polonza szybko i do domu. Wymieniłem resor na drugi z kompletu który lezał w garzau (został mi jeden reson , jeden trafił wczesniej do fiata) i załozylem go do poloneza. Sruby sie odkręcały jak malina , wszystko bez najmniejszych problemów. Załozyłem resor i chcąc zawiesc te 7 rolek papy 120km od wroclawia wyjechałem w droge. Po 20km strzelił drugi resor , alez byłem wsciekły, Znów ten sam patent z wyrównaniem auta i do domu. Drugi resor mi dał wujek który miał go do przyczepki. Załozyłem i pomimo ze oba były nowe to jednak było widac ze jeden był "wspólczesny" a drugi z lat komuny

, oczywiscie na korzysc tego z lat komuny. Auto było przegięte na jedną strone pomimo ze dwa nowe nieuzywane reosry miało załozne. Po niedługim czasie trafiłem na FSO AK skąd sciągnął mnie tutaj Łajka na PTK. I tak oto wtedy sie zaczeła przygoda z PTK , spotami i dalsza z Polnezem który został na spotach ochrzczony jako "melinowóz". Na pierwszym spocie pamietam jak sie pojawiłem to mysleli nasi klubowicze ze to tajniacy podjechali :mrgreen: . A to byłem tylko ja :mrgreen: . Wsumie w miedzy czasie miałem duzo wyjazdów do Poznania , Leszna. Auto jak stało i pracowało na wolnych obrotach było strasznie ciche , az dziwne jak na poloneza , ale zawsze wszystko wyrgulowane miałem to jak miały byc inaczej

. Na początku załozyłem kolektor od GSi (po tym zabiegu stał sie niestety głosniejszy), z szerokiej chłodnicy która zaczeła cieknąc zostala zastosowana stara wąska ze starszych polonezów. Auto miało troche mocniejszy silnik i zaczeło w pewnym momencie strasznie sie grzac i gotowac poczas szybszej jazdy. Raz miałem wyjazd na przysiege do kolegi do Torunia , jak sie okazało jeszcze we wrocławiu padła uszczelka pod głowica i wsumie cała drogę w tą i spowrotem jechaliśmy bez ogrzewania. A był to poczatkek lutego a wiec sniegu wtedy bylo duzo jak pamietam. Autem zrobiłem do 2005 roku jakies 120 000km. Wtedy jezdziło sie tez duzo , z kolegami prawie co dzień gdzies sie jechało po pracy lub po zajeciach. Zwykle po zajęciach jak z kumplami i kolezankami z grupy sie szło gdzies do knajpy to zawijałem poloneza dwa dni pózniej z okolic rynku poniewaz do rynku jeszcze dojechalismy z uczelni ale od rynku to juz niestety nie wsiadałem do auta bo są pewne zasady których łamac nie mozna

. Polonez sie wyjezdził , mial wiele , bardzo wiele przygód. W roku 2005 , jak pamitam to byl styczeń i duzo sniegu jechałem zatankowac gaz na stacji gazowej , droga nieodsniezana ubity snieg , ja na oponach letnich....ekchm....wielosezonowych raczej , dokładnie Dębica Navigator na skręconych kołach pojechałem prosto i wpadłem w metalowe ogrodzenie. Udrzenie było przy prędkosci moze 20km/h bo szybko nie jechałem ale wystarczyło zeby zderzak sie połamał , drabinka pogiela , lampa stłukła i błotnik pogiął oraz delikatnie maska zagieła na narozniku. Jak cała cytuacja miał miejsce koło 9 rano tak o 23 auto juz było zrobione i jezdzio. Caly dzień z kolegą jezdziliśmy i załatwialiśmy czesci do niego zeby go szybko zrobic. Wyjechał z garazu o 23 lecz oczywiscie kazdy element innego koloru. Tak jezdziłem 4 miesiące nim , co sie umawiałem z lakiernikiem to albo mi coś wypadało albo jemu. Pewnego kwietniowego dnia stwierdziłem ze trzeba zmienic na inne auto poniewaz zacaeły mi sie wyjazdy zagranice a wiec polonezem troche sie bałem jechac poniewaz zbyt czesto sie przegrzewałi wogóle.Choć byłem nim w Nice we Francji to jednak juz wtedy bym sie nie podjął ponownego wyjazdu. Jakby nie było auto miało przebieg około 440 000km. Jak go kupowałem na jezdzie próbnej wybiło mi 60 000km ale i tak w to nie wierzyłem bo juz panewki stukały wtedy. Pózniej sie okzało jak zaczełem załatwiac sprawy zeby go zarejestrowac ze miał 320 000km a nie 60 000k jak licznik wskazywał. Na allegro Znalazłem auto które mnie interesowało i zadzwoniłem do sprzedającego umawiając sie ze podjade do niego po długim weekendzie majowym. Polonezem wiec wyruszyłem na weekend majowy w kierunku Poznania. Miała to byc jego ostatnia trasa. Na trasie spotkałem ex klubowcza Mrozka którego wtedy wyprzedziłem

i kawalek dalej zdecydowałem ze zjade na stacje dolac gazu. Zjechałem zatankowałem , wsiadam do auta i okazuje sie ze sie zamek w drzwiach kierowcy zepsuł i nie mogłem drzwi zamknąc :roll: , wyjechałem ze stacji , kawałek dalej na parking i wziełem sie na sposób ze otworzyłem okno z przodu i z tylu i owinełem taśmą izolacyjną słupek razem z drzwiami

. Miało to byc tylko na czas przejazdu a pózniej miałem to w poznaniu sprawdzic i naprawic. Odpaliłem wiec auto i coś mi sie nie spodobało , zaczelo coś stukac w silniku , odrazu połapałem sie ze pewnie panewki , a remont silnika robiłem 20 00km wczesniej i to taki dokładny. Ruszyłem w droge i jade dalej , nagle polonez coraz slabszy , coraz slabszy i ledwo co dojechałem do parkingu leśnego , zjechałem i dzwonie po ojca. Przyjechał po 2 godzianach z pod Poznania i zacholowaliśmy poloneza na stacje beznynową w Zmigrodzie. Tam go zostawiliśmy i mieliśmy wracajac w niedziele zabrac go na holu do wrocławia. Jak sie pózniej okazało wracajć zajechaliśmy po niego , i...... zostawiłem go na swiatłach pozycyjnych. Na stacji smiali sie ze miałem dosc mocny akumulator poniewaz całą jedną noc swieciły i prawdopodobnie cały dzień. A wiec akumulator padaka. Godzina 23 czyli ciemno , podłaczylismy poldaka na hol , trójkąt za szybe i właczyłem swiatła pozycyjne z innego akumulatora który akurat ojciec miał w bagazniku bo wiózł zeby w domu podładowac. Cos tam zazyło a wiec w droge do wrocławia. Była to niedziela po długim weekendzie a wiec i ruch dosc spory. W poniedziałek zaraz z rana pojechaliśmy po mój nowy nabytek do Zabrza po Carine E. Gdy juz miałem nowe auto to niezbyt mi sie chciało patrzec na poloneza zwłaszcza po tym co miałem z nim w ostatni weekend. Jakby na zlosc zrobił i czuł ze to ostatnia nasza współna trasa miała byc. Pare dni pózniej wyjeliśny silnik i okazało sie ze skończyły sie panewki korbowodowe. Doadam ze były nowe zakładane wczesniej po slifie wału. Jednak wina lezała po pompie olejowej w które w tym"ssaku" zrobiła sie dosc spora dziura w obudowie i co zasysał olej to wiekszosc go wywalał tą dziurą. Polonez nie był mi potrzebny a wiec naprawa sie ciągla i ciągla az wkońcu go zrobilismy. Odpaliliśmy go i wszystko było ok , chodził i nie było problemu z niczym. Przejechałem sie nim i postawiłem go koło garazu. Wystawiłem ogłoszenie do gazrty i czekałem. Auto nadal było nie pomalowane po moim spotkaniu z płotem. Klienci zaczeli sie zgłaszac , ja za niego chciałem 2000zł. Był to rok 2005 , rocznik auta 1997 Caro Plus z gazem. Oferowano mi 1000zł-1400zł za niego a wiec stwierdziłem ze sprzedam go w czesciach. I tak sie stało auto rozebrałem i sprzedalem w czesciach , wiecej dostałem tak za niego niz nawet chciałem wczesniej. W aucie miałem zamontowane el. lusterka , el.szyby przód i pod koniec zmajstrowałem nawet na tyle elektryke , klime nowiutką , welur , lucasy , kolektor GSi ogólnie o auto dbałem a wiec było zadbane i wychuchane. Elektryczne szyby przednie powędrowały do dostawczego Citroena C25 a reszte wyprzedałem na allegro. Tak skończył niestety mój ostatni w historii polonez którego miałem.
Pare dni temu wywiozłem na złom zieloną tylna klapę , ostatni element jeszcze z plusoroverka którego miałem i który mi sie ostał.
Wiecej aut nie opisuje bo troche ich miałem , wiele przejsciowo sciągnietych z anglii między innymi. Tazke tyle z moich krótkich historii zwiazanych z FSO

.
Ja juz wiecej was nie mecze długimi opisami moimi tutaj

.
Zdjęc plusorowerka nie znalazłem , pewnie mam gdzies porobione analogowym aparatem jeszcze. A zdjęcia melinowozu są w galeri ze zlotu wrocławskiego zimowego z 2004 lub 2005 roku , nie pamietam juz dokładnie.