Autor Wątek: Wspomnienia - Nasze auta z FSO  (Przeczytany 7247 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Wspomnienia - Nasze auta z FSO
« dnia: Październik 03, 2008, 22:59:19 pm »

Offline Sterciu

  • Sympatyk
  • Wiadomości: 482
A tak mnie natchneło , może otworze taki watek i jak ktoś bedzie chciał to sie bedzie dopisywał ;). Chodzi o wpisywanie aut jakie sie posiadalo ,moze troche historii i chwil przezytych z nimi ;) , nie musza byc nawet ze stajni FSO , ale takie jeszcze z "tamtych lat". Mogą byc nawet z dzieciństwa ;).  

Ja zaczynałem swoją przygode wsumie od Fiata 125p z 1978r. Auto kupione w Pewexie za dolary w 78r przez mojego ojca. Do 1997 roku nim jezdził. Pózniej kupił nowego Caro Plusa 1,4 w systemie ratalnym jak to kiedys było popularne. Jednak trafiła sie okazja zakupu pół rocznej  rok pózniej Toyoty Carine E a wiec polonez miał iśc do sprzedazy a  fiat to było takie auto w rezerwie , skorodowane drzwi , falbanki na dole to był jego taki standardowy wygląd w 97r. Ojciec zaczał jezdzić Toyotą   a wiec fiat to był tak na wyjazdy na miasto i czasem jak nie mógł busem jechac   zeby towar do sklepów dowiesc. Wkońcu trzeba było oszczedzac swiezo kupione auto ;). Polonez został szybko spłacony i poszedł do komisu , jednak miał awarie mostu i nie został sprzedany , stał tak z uszkodzonym mostem od połowy  roku 1998 do 2000.
Kiedys podjechalismy fiatem do znajomego blacharza , przez przypadek popatrzył na niego i stwierdził ze go wyremontuje  za nie duze pieniądze. A wiec fiat wtedy przeszedl remont blacharki , zostały wymienione wszystkie drzwi. Trzy sztuki zostały kupione w stanie dobrym bez korozji gdzies na szrocie , drzwi kierowcy lezały w garazu od 1980r lekko wgiete , oryginalne z którymi wyjechał z fabryki. Ojciec gdzies lekko przytarł i wtedy na nowe zostały wymienione a te lezały w rezerwie.A wiec znów po delikatnym wyklepaniu pod szpachlowaniu trafiły do fiata. Auto zostało pomalowane całe w koło lecz bez dachu. Dach od wtedy miał inny odcień , taki ładniejszy widać oryginalny. Reszta juz miała inny odcień niestety lecz nienajgorzej tez wyglądał jeszcze w nim , wkońcu swierzy lakier to sie swiecil.
Auto po remoncie blacharki z zewnątzr wyglądało poczatkowo jak nowe , nieliczac tego innego odcienia dachu. Ale nie był to do końca remont taki jak byc powinien , podwozie nadal miało dziury i jak deszcz padał to na dywanikach z tyłu miałem kałuze. Silnik po 3 remontach , ostatni miał w 1995r i niewiele przejachl od niego , moze z 20 000km a wiec dopiero był dobrze dotarty. Fiat wtedy miał wygląd w 70% oryginalny. Jednak jak to w tamtych latach było chciało sie miec coś nowszego a wiec fiata wystylizowałem na rocznik 90. Z zewnątzr co sie dało zmieniłem od nowszego , nawet głupie te listwy klinujace w uszczelkach dalem czarne ;) i chlapacze zamiast ze znakiem FSO zostały zastąpione takimi ze wzorem takich szerokich pionowych pasków. Jedynie zamek w tylnej klapie został oryginalny. Mozna było z zewnątzr kluczykiem otworzyc. W wnętrzu tez zmieniłem wszystko na elementy od nowszego fiata , wykładzina , w desce rozdz kratki wentylacyjne , oczywiście okragłe zegary z obrotkiem , tapiceri na drzwiach w kolorze czarnym z dodatkiem czarnego weluru. Fotele kubełkowe z przodu i z tyłu kanapa welurowa w kolorze czarnym. W czesniej miał wnetrze brązowe. Nie miał tylko mozliwosci otwierania bagaznika z kabiny o czym cały czas myslałem zeby zrobic ale sie nie udalo nigdy ;). W 1999r z racji tego ze padła mi skrzynia biegów orygnalna 4 biegowa z pionowym drązkiem udało mi sie od kolegi za grosze załatwic 5 biegową od poloeza. Starą skrzynię wyciągłem , musiałem wyciąc otwór na drązek w tunelu i zamontowałem skrzynię 5 biegową a wiec i we wnętrzu wyglądał jak juz z tych ostatnich fiatów. Co ciekawe spręzyny z przodu nigdy nie miał zmienianych i auto wogóle nie siedziało , ale ojciec o auta dba a wiec zawsze nim delikatnie jezdził i jak coś było do zrobienia to zaraz to naprawial.

Troche historii auta:
 Otóż ojciec kupił Polskiego Fiata 125p 1500 po powrocie z kontraktu z Czechosłowacji w 1978r. Udał sie do Pewexu i kupił za dolary nowego fiata. Były to wersje odrzutowe z exportu. Umawiał sie ze jak przyjdzie to sobie wybierze kolor jaki bedzie chciał. Jak dotarł w wyznaczonym dniu na miejsce okazalo sie ze były tylko dwa kolory kilkunastu sztuk fiatów na placu. Kośc soniowa i brąz-złocisty. Oglądając wszystkie sztuki kazdy coś miał nie tak , w jednym sie drzwi nie chciały zamykac , poprostu kazdy miał jakąs wade dlatego został odrzucony z eksportu. Wybrał tego fiata , jego wada było to ze miał nierówne szczeliny w drziwach, dołem była szrsza , górą węzsza itp. Po zakupie auta , mając w tamtych czasach nowego fiata to było coś. Fiat od 1978r do 1981 gdzies tak zjezdził pół "tej wtedy naszej komunistycznej" europy. Czyli wycieczki do Bułgari , Węgier , Cezchosłowacji , terytorium dzisijszej Ukrainy ,NRD , RFN, a nawet dotarł do Grecji. Pózniej ojciec poszedł na taksówkę a wiec fiat musiał słuzyc jako taryfa i tak do 1991 roku do którego na samej taksówce nabił 360 000km. Ale wtedy były inne czasy , taksówki nie stały na postojach tylko non stop jezdziły z klientami. W między czasie oczywiście były remonty silnika , stłuczki itp. Fiat nas woził z przyczepą kempingową Niewiadów n126 w latach osiemdziesiątych po całej polsce. Czasy były inne a wiec w wakacje z nad morza sie jechało odrazu w góry do zakopka , a jak czas staraczał to jeszcze co roku do rodzinki w okolice Przemysla. Pamietam jak własnie u rodzinki padła pompa wodna , i problem jak tu wracac do domu. Nie było to tak jak teraz ze szło sie do sklepu i kupowało pompę , wtedy nic nie mozna było kupic. Ojciec mając drugą pompę w zapasie stwierdził ze ją załozy. Ale było jedno ale.... pompa lezała w garazu w domu we Wrocławiu a my byliśmy koło Przemysla. Pamietam wujek odwiózł chyba jak dobrze pamietam Warszawą ojca na pociąg do Przemysla i on z tamtąd do Wrocławia pociągiem jechał po pompę. Po powrocie zmienili pompę i fiat znów był jak nowo narodzony. Mozna było wracac do domu wtedy juz.  Oczywiscie zawsze jak coś sie stało gdzies w trasie to nigdy nie było problemu , zawsze mozna było liczyc na zyczliwosc napotkanych taksówkarzy. Fiat zawsze w czasie wyjazdów pomimo zdjetego koguta TAXI miał na drzwiach numer boczny taksówki (kiedys numery były malowane farbą nie tak jak teraz naklejany) i nigdy zaden taksówkarz nie odmówił pomocy pomimo ze sie ludzie nie znali wtedy i pierwszy raz widzieli na oczy. Taka jakas solidarnosc wród taksówkarzy w całej polsce istniała.  Ech... inne piekne czasy były , ciesze sie ze chociaz za małolata miałem okazje w nich sie znalesc ;).  I tak taksówka jezdziła z nami co rok az do roku 1991 kiedy to ojecic zmienił prace i juz nie mógł tak sobie pozwolic brac długich urlopów. Z Fiata zdemontowany został kogut Taxi , wsustkie oznaczenia zmazane i sciągniety taksometr. Fiat jeszcze pare razy nas nad morze od tego czasu zawiózł z przyczepą i wsumie nigdzie dalej nie jezdził. Az do momentu az ja go przejąłem. Samochód wsumie czekał juz pózniej na mnie jak zrobie prawo jazdy , jak tylko odebrałem prawko to od momentu wrócenia autobusem z wydziału komunikacji zaczełem go ujezdzac. Czasy były to takie ze jak pod szkołe zajezdzałem to byłem jak jakiś "bonzo" ;) , pod moją szkołą stał mój fiat i moze z dwa maluchy (teraz to sie zaparkowac tam nie da). Koledzy mi zazdroscili tego ze odrazu jak zrobiłem prawko miałem juz swoje auto :). Fiat w 1995 roku jeszcze jak ojciec nim jezdził  dostał instalacje gazową a wiec jak zaczełem ja nim jezdzic pózniej to litr gazu kosztował 61 groszy a wiec za 20zł miałem prawie pełną butle  :mrgreen: . Jezdziło sie gdzie sie dało , wyjazd za miasto tak zeby sie przejachac z kolegami nie stanowił problemu. A jezdziło sie w czasie lekcji szkolnych :P nawet do 200km poza miasto. Po co do szkoły isc jak mozna było sie gdzies wybrac na wycieczke ;).  We fiacie załozyłem alarm , c.zamek , w tamtych latach to była "cyna" majac takie wyposazenie w takim aucie. Zawitały tez uniwersalnr podnosniki elektrycznych szyb fuksem zdobyte na giełdzie samochodowej za pół ceny to bez oryginalnego pudelka. Po jakis czasie działaly one jak chciały ale elektryka z przodu była. Alarm to wędrował , znajomy rodziców kiedys załozył go we fiacie to pózniej wymontowalem go i trafił do kolejnych dwóch polonezów a po tym jak zgubiłem jedyny pilot od fabrycznego alarmu w Toyocie trafił on do Toyoty. Wkurzał mnie tez ten alarm bo zamek w tylnej klapie mozna było otworzyc czym sie dało a wiec zawsze pod szkołą mi sie koledzy bawili tym alarmem otwierając mi co chwile bagaznik. Tym sposobem wyciągali mnie z lekcji ;). Pomimo ze Fiat miał silnik w kondycji nienagannej ,jednak ta blacharka podowzia nie była w najlepszym stanie. Zaczeły sie problemy z odrywającymi sie mocowaniami drązka reakcyjnego. Co jakis czas spawane ale z racji ze auto juz wtedy miało przebieg około 550 000km to było to wszystko przepracowane juz. Na dziurach otwierała mi sie tylna klapa i co sie na kombinowałem z nią i nie dało tego usunąc. Poprostu wychechlana buda juz była. Za mojej kadencji Fiat wyjechał nad morze raz ,tzn wyjechał tylko..... bo nad morze nie dojechał. W droge nad morze wyruszylem z trzema kolegami , zapakowaliśmy fiata i pod domem jednego kolegi nie spodobało mi sie ze jest przegiety na jedną strone troche bardziej. No ale co tam , wytłumaczyłem sobie ze dziury i troche mocniej wybity i "usiedziany" resor. Wyjechaliśmy w droge o godzinie 22 , pamietam jeszcze jasno było ale godzina juz dosc pózna.Plan był taki zeby dojechac nad morze , nie wazne gdzie byle było morze z rana juz za oknem samochodu. Bałem sie tez poniewaz miałem uszkodzoną uszczelkę pod miska olejową , bałem sie zeby sie nie zatarł silnik  gdzies nam po drodze poniewaz przy szybszej jezdzie strasznie wychlapywal olej tamtedy. Kupilem wiec na wyjazd zeby dolewac całą piątke oleju . A wiec jechałem spokojnie nie przekraczając 100km/h i tak do samego Poznania. Jednak na skrzyzowaniu Przybyszewskiego/Zeromskiego/Dąbrowskiego w Poznaniu było takie brzydkie torowisko. Wpadłem na nie i usłyszeliśmy huk. Zjechałem i wysiadłem z auta , słychac było wczesniej po tym huknięciu ze coś ciągnie sie po ziemi , pomyslałem tłumik sie oberwał. Schylam sie a tam resor prawy pękł i auto usiadło na odbojach. Pomyslałem sobie piękne kwiatki , godzina trzecia w nocy a my stoimy w wymarłym o tej porze miescie na poboczu. Telefon do ojca , oczywiscie obudziłem pół domu ;) i radze co robić. Po otrzymaniu rad szukalismy na śmietnikach czegos co by mozna podłozyc pomiedzy bude a most zeby wyrównac auto. Znalezlismy po jakiejs godzinie pare deseczek i tak zrobiliśmy. Jednak jazda nad moze była nie mozliwa a wiec powrót w kierunku Wrocławia do Boszkowa do znajomych na działkę , jakies 60km od Poznania . Dojechaliśmy w strasznej mgle o 4 rano, rozbilismy namot i w kimonko. Dwa dni pózniej ojciec przywiżół mi resor który lezał w garazu i czekał na lepsze czasy. Załozylismy ale jednak juz nie podjelismy sie ponownego wyjazdu nad morze poniewaz kasa sie rozeszła tam na miejscu ;). Nizej pierwsza fotka to jest podczas wlasnie wymiany resoru ;). To wsumie była ostatnia próba dalszego wyjazdu tym autem , takie trasy typu Jelenia Góra , Poznan , Karpacz , ogólnie w obrębie 200km to wsumie non stop sie jezdziło. Był to rok 2000 wtedy to otrzymałem juz dla tylko siebie Poloneza Plusa 1,4 z 1997r. Prawie wogóle nim nie jezdziłem bo auto gazu nie miało a wiec nadal ujezdzałem fiata. W roku 2001 definitywnie fiata odstawiłem po płot na końcu ogrodu i tak stał do 2003 kiedy to go na czesci sprzedałem. Poldkiem nacieszyłem sie tylko rok , w 2001 uległ skasowaniu przez goscia w kadecie który na zakręcie w lesie wyprzedzał stara. Ja wyskoczyłem zza łuku wprost na niego. Wypadek był dośc powazny , polonez poszedł do kasacji. Mi wsumie sie nic oprócz potłuczeń nie stało , oberwalem kierownicą , kierowca kadeta w gorszym stanie był ale przezył. Najbardzej mnie bolało to ze pół roku wczesniej miał nową instalacje gazową załozoną. Ale kupiłem wtedy po tym dzwonie kolejnego poldka z 1997r , znanego jak "melinowóz" ;), ze słuzb mundurowych. Ale to juz inna historia na kiedy indziej :P. Po melinowozie przyszła kolej na takie samo auto jak ojciec miał czyli Carine E  i z racji ze przez tyle lat co ją ma nic prawie przy niej nie robił kupiłem takie samo auto tylko w innej wersji nadwoziowej niz jego.

Troche sie rozpisałem , az za duzo ale jakos tak przeglądając zdjęcia mnie natchneło :P. Ciekawe czy wogóle komus sie bedzie chciało to czytac ;).







Fotki kiepskiej jakości poniewaz robione kiedys aparatem analogowym i skanowane ze zdjęc.

EDIT: Znalazłem kilka fotek dlatego pare razy edytowałem post poniewaz wrzucałem je pojedyńczo :).
Pozdrowionka ;)
Kiedyś był 125p oraz dwa Plusy - rover i ohv.

Wspomnienia - Nasze auta z FSO
« Odpowiedź #1 dnia: Październik 04, 2008, 00:25:44 am »

Offline Zoltan#1930

  • Administrator
  • Wiadomości: 3185
  • Płeć: Mężczyzna
  • Sport&Classic Workshop
a ja przeczytałem i bardzo mi się ta dość długa ;) , ale trzymająca sie kupy, historia podobała :)

moze cos też napiszę
Cytat: KGB
GAZ rzadzi ,GAZ radzi ,GAZ nigdy was nie zdradzi  :twisted:

Polski Fiat 1977r, Polonez 1600 L 1980r, Volvo 945 2300 GL 1992r, Mazda Bongo SD1D32 2200D->2000i 1994r, Iveco Daily Max 2800TD 1997r Chrysler Town&Country 3300 LX 2001r

Wspomnienia - Nasze auta z FSO
« Odpowiedź #2 dnia: Październik 04, 2008, 01:22:41 am »

Offline maciejowski

  • Sympatyk
  • Wiadomości: 2979
  • Płeć: Mężczyzna
    • 125p '75 | 125p '78 | 125p '80 | 125p '90 | 126p '78 | caro '96 x2 |
jednym słowem auto z historią. szkoda, że już go nie ma. :(
Cytat: KGB
wtedy moze okazac sie ,ze pelno Nm ,a jakoby zadnego nie bylo - jedna malutka przekladnia ,tak wiele ubylo ...

Wspomnienia - Nasze auta z FSO
« Odpowiedź #3 dnia: Październik 04, 2008, 20:47:30 pm »

Tomasz-350

  • Gość
Sterciu zauważyłem że jak ty coś napiszesz to zawsze jakaś dłuższa wypowiedź. Tą historię przeczytałem do końca, ale niektóre to mi się nie chce czytać.

Moja historia z FSO hmm, fotek żadnych nie mam niestety.  Pierwsze były Syreny najpierw 104 a później 105, fajne autka tylko ponoć pod koniec coś często się psuła.  Nadszedł czas kupić kolejne auto, tym razem był to trabant, był wykorzystywany do dowozu towaru do sklepu. w końcu nie wytrzymał i zaczął się przełamywać w pół, drzwi mu się nie domykały.  
W końcu ojciec kupił na raty Dużego Fiata, rocznika nie pamiętam, ale był on z tzw. kresko śmierci. Długo jednak się go nie na miałem ponieważ w czasie wyjazdu po towar do sklepu ojciec chciał wyprzedzić ciągnik na zakręcie. Uderzył czołowo w jakiegoś przerdzewiałego forda transita, gość w transicie miał połamaną tylko rękę, a ojciec uszkodził sobie biodro i kolana, połamał swoim ciałem kierownice( nie wiem ale chyba miał niezapięte pasy). W zimie w 1999r. kupiliśmy z komisu czerwonego Poloneza Caro z 1993r. chyba za ok. 8 lub 10 tyś. w tedy poldki były jeszcze w cenie, nie to co teraz. Polonez ten cały czas stał pod chmurka więc szybko zaczął rdzewieć, typowe miejsca, progi, drzwi i ta blacha pod światłami. Z racji tego że ojciec nie dbał o niego to dość szybko zrobiła się z niego ruina, więc go sprzedał. Po długiej przerwie czas na kolejny samochód, Ja namawiałem starych żeby kupili Poloneza Caro. Szukali więc jakiegoś carusa w przystępnej cenie, wyczytali w anonse że gdzieś koło Świdnika jest jakiś Caro do sprzedania, za niewielkie pieniądze i stan dobry. Jak się okazało stan był fatalny ( przerdzewiały ogólnie). Dziwnym trafem w bramie u kogoś w Świdniku stał Polonez na sprzedaż, po obejrzeniu go poszli do właściciela, okazało się że jest tylko jego żona w domu. Polonez ten był z 1991r. przejściówka, silnik 1.5 Wzmocniony, kolor granatowy(L75), po jazdach próbnych i obejrzeniu go poszli spisać umowę, facetce ponoć mocno coś tam na ściemniali i dużo opuściła z ceny. Jak przyjechali do domu to jak go zobaczyłem to trochę byłem zły na starych że kupili przejściówkę, ja chciałem Caro, chciałem mieć nowsze auto, lecz szybko się przyzwyczaiłem się do tego poldka, w sumie to on nawet lepszy był od Caro, lepszą blachę ponoć miały te przejściówki. Brejdak jak kiedyś pojechał do szkoły tym Polonezem i był gaźnik rozregulowany( na wolnych obr. gasł) to jak chciał ruszyć jakoś żeby nie zgasł to dał więcej gazu i przypadkiem aż palił gumę, a chłopaki to nie wierzyli że polonezem aż tak kręci na asfalcie. Miał założone nieoryginalne niższe opony z tyłu i pewnie dlatego tak kręcił. V-max we czterech był 145km/h na tych niższych oponach. Oczywiście stał pod chmurką i niedbali o niego, ale i tak w miarę się dobrze trzymał, tylko zawieszenie mu trochę już leciało. Prawe przednie koło się odrywało od karoserii, była próba spawania tego ale to i tak w końcu zaczęło znów ściągać przy hamowaniu. Nikomu oprócz mi się tego nie chciało robić więc został sprzedany za 400zł jakiemuś kolesiowi w bmw, który pewnie go i tak sprzedał na części i lepiej na tym wyszedł. Chcieliśmy go jakoś wyzłomować/wyrejestrować, ale się nie dało trzeba było go oddać kompletnego na złom żeby go sprasowali, albo go komuś sprzedać. Nie udało mi się go zatrzymać dla siebie, bo ponoć gdyby samochód miałby nieopłacane OC to by mogli ojcu jakoś kare wlepić. A teraz mam mondeo 1.6 1994r. kasy już w niego dużo poszło i jeszcze na dodatek coraz się w nim coś psuje a ostatnio pryszcze mu zaczynają wyłazić. Wogule mi się to auto nie podoba, już wolałem jeździć tamtym Polonezem. W mondeo jakoś tak moało miejsca na nogi z przodu i nie podoba mi się deska rozdzielcza. Ja gdy tylko będę miał kasę na jakiś samochód to będzie to polonez, lub DF najmilej wspominam tamto auto, choć DF za krótko miałem i byłem za młody żeby dostrzec w nim piękno, dlatego wolę Poloneza. :twisted:

Wspomnienia - Nasze auta z FSO
« Odpowiedź #4 dnia: Październik 04, 2008, 23:47:52 pm »

Offline Zoltan#1930

  • Administrator
  • Wiadomości: 3185
  • Płeć: Mężczyzna
  • Sport&Classic Workshop
u mnie w domu z Fso to tylko dziadek miał df, potem jeżdziła nim mama. ledwo co pamiętam ten sprzęt bo był z 80r a został sprzedany w 95.
jeszcze był epizod z Truckiem z chyba 88r którym tata woził rózne rzeczy, ale więcej stal niż jeżdził. sprzedany też z 10 lat temu.

moja przygoda z motoryzacją zaczeła sie od fiata 126p, rocznik 1980, kolorek piaskowy, chromowane zderzaki, ktorego do "dyspozycji" typu kręcenie, patrzenie i naprawianie dostałem od babci w wieku 11 lat. oczywiscie ktoś tam od czasu do czasu nim sobie pomykał, alby się nie zastał lub po to by wypróbować moje coraz to nowe patenty. ale przedewszystkim do roku 2004 służył jako wóz pociągowy do przyczepy campingowej na działkę ( 120km) i towarowej :) nie było nigdzie haka, a maluchu był :) wiąże się to z róznymi często bardzo śmiesznymi sytuacjami np. wyrwanie całego haka razem z tylnią belką i silnikiem z samochodu przez camping w momencie wpadnięcia w dziurę i urwania się tylniego lewego koła  :twisted: oj było śmiesznie...
samochód z racji dużego przebiegu i paru lat na karku sypał się strasznie i w roku 2000 postanowiłem go odremontować- nie miałem wtedy pojęcia praktycznie o niczym i tylko chodziłem i pytałem sie róznych speców co i jak. radą i pomocą zawsze też służył mi tata. wiec przez prawie rok samochód został wyremontowany blacharsko ( częsc zrobiłem ja, częsc zaprzyjażniony blacharz) zostal wyremontowany silnik wyjęty z drugiego mojego malucha zakupionego tylko na częsci i potem zezłomowanego- to juz robiłem sam. potem hamulce, zawieszenie oraz poprawki lakiernicze i podakładanie jakiś bajerów typu turbinka kowalskiego, splanowana głowica, wzmocnienie rurami podwozia, halogeny, listwy, pokrowce, jakies tam wiatraczki i sprzęt audio. i tak sobie dlubałem i dlubałem przy tym samochodzie dochodząc do coraz większej wprawy i zabierając sie za coraz to inne auta i motocykle. rok przed uzyskaniem prawa jazdy tata oznajmił mi ze nie bede mogł tym autem jeżdzić bo jest niebezpieczne i kupi mi inne. udało mu się mnie przekupić Oplem astrą 1.4 kombi a wtedy 24 letniego malucha sprzedałem i tyle wiem ze po prawie roku bezawaryjnej jazdy skończyl swój żywot na drzewie pod Białymstokiem- i tam też moje wzmocnienia podłogi i przodu uratowały ludziom życie.
jednak cięzko mi było sie rozstać z maluchem i kupiłem sobie drugiego, zielonego malucha z 1986 którym jezdziłem ponad poł roku a następnie zanabyłem poloneza 1.5 sle z 1991- który jednak krótko byl u mnie, z racji powaznych usterek powypadkowych ( kupiłem rozbity) ni dalo rady doprowadzić go do ideału a miałem tez problemy z długiem jaki był na OC wiec poszedł na żyletki.oczywiście astra cały czas sobie była.
w 2007 roku we wrześniu miałem bardzo poważny wypadek na wyścigach na które wybrałem się moją astrą, nie były to pierwsze wyscigi ale chyba pierwsze z tak szybkimi odcinkami. na torze testowym, przy fabryce FSO (pamiętacie spotkania z BWN) jadąc łukiem 130 km/h wpadłem na ścianę,odbiłem się jeszcze i dachowałem- auto do skasowania, nawet znaczek chyba cały nie został. straciłem auto i musiałem coś kupić i wybrałem DF sprzęt w dobrej kondycji blacharskiej zato z kiepskim silnikiem. pojeżdził u mnie parę miesięcy i z powodów finansowych musiałem go sprzedać, bo nie byłem w stanie wsadzać w jego remont.
rozglądałem sie więc za czymś tańszym i znalazłem fiata CC 900 z gazem i róznymi bajerami z 1993r. okazal sie byc kompletnym trupem, ale i tak sprzedalem go za 2 razy tyle ile za niego dałem i tu pojawiła się możliwośc powrotu do jedynie słusznej marki :)
w lutym tego roku zakupiłem swojego poloneza 1.4 rover z 1995 no a historie z tym samochodem mozna sledzić na forum :) niedawno równiez zanabyłem poloneza Trucka LB ktory mial słuzyc do pracy, ale chyba jednak zostanie sprzedany.

a oto "grafik" posiadanych samochodów

126p 1980r-sprzedany
126p 1984r-złom na częsci
Opel astra kombi 1.4 1993r-dobry przez 2 lata-skasowany
126p 1986r-sprzedany
Polonez 1.5sle -na złom
125P 1990r- po krótkim czasie sprzedany
fiat CC 900 1993r- trup szczęsliwie sprzedany
Polonez 1.4gli 1995r- obecnie ujeżdzany
Polonez Truck LB 1,6gle 1995r- rownież w posiadoniu

motocykle/motorowery

simson SR2 1958r - po moim dziadku jest sobie
simson SR2 1959r-odrestaurowany, rownież jest
Romet pony 1988r- poszalałem i sprzedałem
Romet Chart 1990- niezawodny sprzęt sprzedany
Simson S51- trup sprzedany szybko
simson Sr50 1988r- jeżdziłem nim 4 lata, aaż dostałem prawo jazdy-ponaz 40 tys km nakręcone i został sprzedany w dobrym stanie
AWO simson 1960r i 1962r- dwóch złozony jeden to co zostalo gorszego sprzedane a ten lepszy, kompleksowo odremontowany stoi sobie
WFM Osa 196?r-rownież odbudowany, ale jeszcze nie dokończony
simson Sr2 1957r- oczyszczony leżyw kawałkach na pólce do złozenia
Mińsk 125-stoi sobie i tyle
Mz Etz 251 1989r- obecny sprzęt do poruszania się jeśli nie samochodem

oj jest tego troche i niestety częsciowo odbiega od tematu o FSO, ale mam nadzieje ze mi wybaczycie-cały czas się poprawiam :)
Cytat: KGB
GAZ rzadzi ,GAZ radzi ,GAZ nigdy was nie zdradzi  :twisted:

Polski Fiat 1977r, Polonez 1600 L 1980r, Volvo 945 2300 GL 1992r, Mazda Bongo SD1D32 2200D->2000i 1994r, Iveco Daily Max 2800TD 1997r Chrysler Town&Country 3300 LX 2001r

Wspomnienia - Nasze auta z FSO
« Odpowiedź #5 dnia: Październik 05, 2008, 11:52:53 am »

Offline Sterciu

  • Sympatyk
  • Wiadomości: 482
matucha,  przypomniałes mi ;) , u mnie we Fiacie tez sie urwał wał korbowy. Pękł w połowie z przemeczenia. Ale pózniej zmieniłem wał na wał wyciągniety z silnka z fiata 125p który był po przebiegu 30 000km i po szlifie i wymianie panewek smigał dalej :). Urwany wał pamietam powędrował do mnie do Technikum na lekcje Technologii i nasz nauczyciel go sobie zostawił zeby pokazywac na lekcjach potomnosci go ;). Jeszcze w fiacie pamietam jak mi strzemie resoru wlazło do bagaznika, tez juz powoli sie zapadał z tyłu. I kiedys mi sie zapadł , takim zapadnietym wróciłem do domu i jakoś wtedy go pospawałem jeszcze ze mógł nadal jezdzic.

U mnie jak juz wspominałem w 1997 roku został zakupiony w sysytemie ratalnym nowy polonez. Była to full wypas fura ;) , wtedy dopiero co sie plusy pojawiły. Auto miało byc w kolorze niebieski metalic (symbolu nie znam) ale okazało sie ze coś tam było nie tak i salon nie otrzymał zadnego egzemplarza w tym kolorze. Zaoferowali man wtedy Poloneza Caro Plusa 1,4 GTi stojacego na wystawie w salonie. Auto miało kolor zielony metalic (dosc czesty spotykany kolor w plusach ;) ) , z wyposazenia posiadał jako auto takie mozna powiedziec dla klientów zeby oglądali go , wspomaganie kierownicy co było jak sie okazuje dosc rzadkie w roverach. Auto po odbiorze jak to nowe auto , pachniało swierzością , sam zrywałem folie z dywaników. Ojciec zaczał nim jezdzić jednak niecały rok pózniej znajomy zaproponował mu ze mu fajne autko przywiezie z Austrii. I przywiózł , jak sie okazało Toyote Corone jak to w tamtych latach bywało po lekkim uderzeniu w przód i zachaczonym tylnym naroznikiem. Uszkodzenia były tak znikowe ze prócz tylnej lampy która była zbita to reszte było całe i mozna było jezdzic. Na aucie juz teraz widnieją normalne oznaczecznie Carina E poniewaz to był odpowiednik Cariny E sprowadzony przez Austriaka z Grecji , w Grecji kupiony w salonie  nowy. Auto do dziś w dowodzie ma wpis Corona pomimo ze nie rózni sie niczym od Cariny. Jedynie miała chromowaną atrape (grill) czego w wersjach w polsce nie było i miała najbogatsze wyposazenie jakie mogła miec tylko bez skóry i navi.  Ale wracajac do poloneza , jak ojciec juz miał carine to zdecydował sie sprzedac poldka. Przebieg nie duzy miał bo moze jakies 15 000km. Nie myslałem wtedy zeby mi go jakos przekazał ;) bo nawet polonezem nie dawał mi jezdzić , carina tym bardziej bo twierdził ze młody jestem i są to  za mocna auta dla mnie :P tym bardziej carina która miała silnik 2.3. Wiec wystawili poldka do komisu , zal mi było ale co zrobic , miałem fiata i narazie musiał mi wystarczac. Nie wiadomo jakim cudem w komisie uległa zablokowaniu jedna półos w moście. Auto wogóle nie chciało ruszyc. ASO sie w yparło i powiedzieli ze to wina uzytkowania auta. Auto zabrał na warsztat znajomy i miał załatwic nowy most do niego. Rozebrał auto , wyjął most i tak w tym stanie auto stalo przez półtora roku u niego. Miał załatwić most ale zawsze coś lezalo na przeszkodzie a ojciec nie miał czasu sie tym zając. Wkońcu kiedys sie spytałem niesmiało co on z tym polonezem planuje. Ojciec powiedział ze nie wie , ale po chwili dodał ze jak chce to moge nim jezdzic tylko musze sam sobie go zrobic , chociaz most zalatwic bo on nie miał czasu. No to po tej wiadomosci w ciągu tygodnia miałem juz uzywany most od plusa 1.4 z 1997r :D. Czyli nawet rocznik taki sam. Wystarczyło otworzyc tylko auto giełde , a wiec nie było to takie trudne do zdobycia jednak jak nam mówiono cały czas :lol: . Był to rok 2000 , poloneza zrobilismy i stal , zal mi było nim wyjezdzac poniewaz nie miał gazu. A ja nie pracujac nie mogłem sobie pozwolic na auto zasilane benzyną ;). A wiec nadal jezdziłem fiatem. Na początku2001 plusorower pojechał wkońcu na zaozenie najtańszej instalacji gazowej a wiec odrazu jak tylko wyjechałem nim od gazownika o fiacie juz zapomniałem. Fiata postawiłem na końcu ogrodu pod płotem , Dzień wczesniej go wywoskowałem a wiec sie swiecił jak nowy. I tak pod tym płotem marniał , matowiał az w końcu w 2003 znalazł sie klient który wypatrzył ze ma w idealnym stanie drzwi , a szukał drzwi do swojego DFa , a wiec sprzedałem mu go za 300zł bez silnika i skrzyni biegów. Polonezem zaczełem jezdzić , jezdziło sie tak samo tanio jak fiatem a wiec wszędzie i gdzie sie dało :). Az do pewnego dnia kiedy to wyjechałem do Leszna. W drodze powrotnej minąłem juz miejscowośc zmigród i tam jest taka ładna prosta a wiec troche przydusiłem poldkowi. Na końcu tej prostej jest łuk w prawo i znów długa prosta. Ja wpadam w ten łuk a tam przed moimi oczami kadet który wyprzedza tira na samym łuku na którym nie widac co jest za nim. Po hamulcu , miałem około 110km/h , udało mi si e wychamowac troche zanim nastąpiło uderzenie. Siła uderzenia była dośc mocna , w poldku kierownica wybiała mi szybą , dostałem nią wczesniej po klacie. Silnik dostał tak ze az most z tyłu sie na pochwach zgiał. Wylądowałem w polu gdzies jakies 20-30 metrów od jezdni.  Ogólnie auto do kasacji. Gorzej wyglądał jednak kadet 1,7D ale naszczescie wszyscy wyszli z tego cało. Po tym byłem wkurzony , ponad pół roku wczesniej został załozony gaz nowy , auto przebieg miało moze z 30 000km od nowosci. Normalnie jak nówka prawie. Scholowalem go do domu i postawiłem koło dwóch fiatów 125p na końcu ogródka ;). Jeden fiat to był mój którym jezdziłem a drugiego za cene przywiezienia na lawecie kupiłem z komisu gdzie został doszczetnie zalany podczas powodzi. Planowałem go zrobic , ale nigdy to nie nastąpiło. A wiec stały trzy auta juz , poloneza szybko rozebraliśmy bo dałem ogłoszenie w auto giełdzie i co sie dało to sie sprzedawało.

Zakupiłem wtedy kolejnego Poloneza Caro z prztargu.Pamietam  az za około 7000zł. Byłem po niego az w Wałbrzychu ale auto do dnia wycofania z pewnej firmy było we wrocławiu i takiez tez posiadało jeszcze czarne blachy ale zarejestrowany był juz na nowych białych z tymze lezaly w bagazniku jeszcze nie zamontowane. Polonez był z rocznika 1997 koloru Toledo Metalic L126. Był to ostatni model przed plusem. Ale swoje juz przezyl. Był to pazdziernik 2001. Od momentu kiedy go kupiłem zaczeły sie problemy. Najpier w wydziale komunikacji gdzie stwierdzono ze w dowodzie nie ma gazu wbitego pomimo z e go miał. Ale to mniejsza z tym , okazało sie ze jak chciałem twardy dowód otrzymac to nie wydali mi bo komornik na nim siedział. No kto jak kto ale instytucja z której go kupiłem raczej ja osobiscie nie sądziłem zeby mieli zastawy takie na autach. W dowodzie oczywiscie o tym zadnej wzmianki nie było. Zaczełem walczyc z nimi. W między czasie auto jezdziło ,  zdecydowałem ze skoro mam prawie wtedy jeszcze całego plusa to zrobie z niego plusa. I tak sie stało , w niespełna 2 miesiące po zakupie ze zwykłego Caro stał sie Caro Plus ww wszystkich szczególach. Zalatwiłem zderzak przedni nowy , drabinkę , grill i znajomy mi go pomalował pod kolor ale dopiero po dwóch miesiącach jezdzenia łacuiatym polonezem. Auto wtedyniedosc ze miało znaczne numery to jeszcze wyglądał jak wiele wrocławskich nieoznakowanych pojazdów pewnych sluzb ;). A ja nadal z nimi walczyłem o to zeby usuneli zastaw. Wkońcu jakims cudem po roku czasu sie udało , przez rok czasu jezdziłem na "dowodzie miękkim". Auto otrzymalo dowód twardy. Auto jak kupiłem wygladało dośc dziwnie poniewaz był to poldek na szerokim zawiasie i taki miał z przodu lecz z tyłu miał wąski most od DFa jak sie pózniej okazało. Od zakupu pojezdziłem niewiele i na jednej z ulic wrocławia zaczeło coś mi strzelac w tylnym moscie. Próba powrotu do domu niestety sie nie udała poniewaz pomimo przejechania całego miasta z takim strzelającym mostem jakis kilometr od domu wyjechała mi cała półoś razem z kołem z mostu. Auto staneło , podnioslem go na lewarku , półoś wcisłem do srodka , wbiłem na siłe i takim autem 20km./h wróciłem do domu jeszcze. Telefon do kolegi i w ciągu calej nocy włozylismy do niego most z mojego wczesniejszego poloneza. Do OHValki trafił most z przełozeniami z 1.4. Auto wyjechało z garazu i wkońcu wyglądało jak powinno wyglądac. Ale okazało sie ze most podczas wy[adku zgiał sie na pochwach. Strasznie piszczały tylne koła podczas jazdy , po przejezdzeniu całego dnia po miescie z tylnych opon zrobiły sie sliki. Zawiozłem auto do warsztatu i mi go naprostowali. Dziwili sie kto to robił , mówli ze dawno nie widzieli zeby ktoś sruby smarował tak smarem. Twierdzili ze kiedys tak robiono ale pózniej kazdy na oszczednosc szedł i nikt tak nie zasmarowywal. Ja dzieki temu nigdy nie miałem problemu z odkręceniem zadnej sruby w aucie , czy to fiacie czy polonezie. Sruby które zwykle sie urywały to u mnie zawsze sie odkręcaly. Jakiś czas pózniej zapakowałem do poloneza 7 rolek papy i w droge , kawałek dalej strzelił mi resor. Sposob juz opatentowany z fiata zastosowałem do polonza szybko i do domu. Wymieniłem resor na drugi z kompletu który lezał w garzau (został mi jeden reson , jeden trafił wczesniej do fiata) i załozylem go do poloneza. Sruby sie odkręcały jak malina , wszystko bez najmniejszych problemów. Załozyłem resor i chcąc zawiesc te 7 rolek papy 120km od wroclawia wyjechałem w droge. Po 20km strzelił drugi resor , alez byłem wsciekły, Znów ten sam patent z wyrównaniem auta i do domu. Drugi resor mi dał wujek który miał go do przyczepki. Załozyłem i pomimo ze oba były nowe to jednak było widac ze jeden był "wspólczesny" a drugi z lat komuny ;) , oczywiscie na korzysc tego z lat komuny. Auto było przegięte na jedną strone pomimo ze dwa nowe nieuzywane reosry miało załozne. Po niedługim czasie trafiłem na FSO AK skąd sciągnął mnie tutaj Łajka na PTK. I tak oto wtedy sie zaczeła przygoda z PTK , spotami i dalsza z Polnezem który został na spotach ochrzczony jako "melinowóz". Na pierwszym spocie pamietam jak sie pojawiłem to mysleli nasi klubowicze ze to tajniacy podjechali  :mrgreen: . A to byłem tylko ja  :mrgreen: . Wsumie w miedzy czasie miałem duzo wyjazdów do Poznania , Leszna. Auto jak stało i pracowało na wolnych obrotach było strasznie ciche , az dziwne jak na poloneza , ale zawsze wszystko wyrgulowane miałem to jak miały byc inaczej ;). Na początku załozyłem kolektor od GSi (po tym zabiegu stał sie niestety głosniejszy), z szerokiej chłodnicy która zaczeła cieknąc zostala zastosowana stara wąska ze starszych polonezów. Auto miało troche mocniejszy silnik i zaczeło w pewnym momencie strasznie sie grzac i gotowac poczas szybszej jazdy. Raz miałem wyjazd na przysiege do kolegi do Torunia , jak sie okazało jeszcze we wrocławiu padła uszczelka pod głowica i wsumie cała drogę w tą i spowrotem jechaliśmy bez ogrzewania. A był to poczatkek lutego a wiec sniegu wtedy bylo duzo jak pamietam. Autem zrobiłem do 2005 roku jakies 120 000km. Wtedy jezdziło sie tez duzo , z kolegami prawie co dzień gdzies sie jechało po pracy lub po zajeciach. Zwykle po zajęciach jak z kumplami i kolezankami z grupy sie szło gdzies do knajpy to zawijałem poloneza dwa dni pózniej z okolic rynku poniewaz do rynku jeszcze dojechalismy z uczelni ale od rynku to juz niestety nie wsiadałem do auta bo są pewne zasady których łamac nie mozna ;). Polonez sie wyjezdził , mial wiele , bardzo wiele przygód. W roku 2005 , jak pamitam to byl styczeń i duzo sniegu jechałem zatankowac gaz na stacji gazowej , droga nieodsniezana ubity snieg , ja na oponach letnich....ekchm....wielosezonowych raczej , dokładnie Dębica Navigator  na skręconych kołach pojechałem prosto i  wpadłem w metalowe ogrodzenie. Udrzenie było przy prędkosci moze 20km/h bo szybko nie jechałem ale wystarczyło zeby zderzak sie połamał , drabinka pogiela , lampa stłukła i błotnik pogiął oraz delikatnie maska zagieła na narozniku. Jak cała cytuacja miał miejsce koło 9 rano tak o 23  auto juz było zrobione i jezdzio. Caly dzień z kolegą jezdziliśmy i załatwialiśmy czesci do niego zeby go szybko zrobic. Wyjechał z garazu o 23 lecz oczywiscie kazdy element innego koloru. Tak jezdziłem 4 miesiące nim , co sie umawiałem z lakiernikiem to albo mi coś wypadało albo jemu. Pewnego kwietniowego dnia stwierdziłem ze trzeba zmienic na inne auto poniewaz zacaeły mi sie wyjazdy zagranice a wiec polonezem troche sie bałem jechac poniewaz zbyt czesto sie przegrzewałi wogóle.Choć byłem nim w Nice we Francji to jednak juz wtedy bym sie nie podjął ponownego wyjazdu. Jakby nie było auto miało przebieg  około 440 000km. Jak go kupowałem na jezdzie próbnej wybiło mi 60 000km ale i tak w to nie wierzyłem bo juz panewki stukały wtedy. Pózniej sie okzało jak zaczełem załatwiac sprawy zeby go zarejestrowac ze miał 320 000km a nie 60 000k jak licznik wskazywał.  Na allegro Znalazłem auto które mnie interesowało i zadzwoniłem do sprzedającego umawiając sie ze podjade do niego po długim weekendzie majowym. Polonezem wiec wyruszyłem na weekend majowy w kierunku Poznania. Miała to byc jego ostatnia trasa. Na trasie spotkałem ex klubowcza Mrozka którego wtedy wyprzedziłem ;) i kawalek dalej zdecydowałem ze zjade na stacje dolac gazu. Zjechałem zatankowałem , wsiadam do auta i okazuje sie ze sie zamek w drzwiach kierowcy zepsuł i nie mogłem drzwi zamknąc  :roll: , wyjechałem ze stacji , kawałek dalej na parking i wziełem sie na sposób ze otworzyłem okno z przodu i z tylu i owinełem taśmą izolacyjną słupek razem z drzwiami ;). Miało to byc tylko na czas przejazdu a pózniej miałem to w poznaniu sprawdzic i naprawic. Odpaliłem wiec auto i coś mi sie nie spodobało , zaczelo coś stukac w silniku , odrazu połapałem sie ze pewnie panewki , a remont silnika robiłem 20 00km wczesniej i to taki dokładny. Ruszyłem w droge i jade dalej , nagle polonez coraz slabszy , coraz slabszy i ledwo co dojechałem do parkingu leśnego , zjechałem i dzwonie po ojca. Przyjechał po 2 godzianach z pod Poznania i zacholowaliśmy poloneza na stacje beznynową w Zmigrodzie. Tam go zostawiliśmy i mieliśmy wracajac w niedziele zabrac go na holu do wrocławia. Jak sie pózniej okazało  wracajć zajechaliśmy po niego , i...... zostawiłem go na swiatłach pozycyjnych. Na stacji smiali sie ze miałem dosc mocny akumulator poniewaz  całą jedną noc swieciły i prawdopodobnie cały dzień. A wiec akumulator padaka. Godzina 23 czyli ciemno , podłaczylismy poldaka na hol , trójkąt za szybe i właczyłem swiatła pozycyjne z innego akumulatora który akurat ojciec miał w bagazniku bo wiózł zeby w domu podładowac. Cos tam zazyło a wiec w droge do wrocławia.  Była to niedziela po długim weekendzie a wiec i ruch dosc spory. W poniedziałek zaraz z rana pojechaliśmy po mój nowy nabytek do Zabrza po Carine E. Gdy juz miałem nowe auto to niezbyt mi sie chciało patrzec na poloneza zwłaszcza po tym co miałem z nim w ostatni weekend. Jakby na zlosc zrobił i czuł ze to ostatnia nasza współna trasa miała byc. Pare dni pózniej wyjeliśny silnik i okazało sie ze skończyły sie panewki korbowodowe. Doadam ze były nowe zakładane wczesniej po slifie wału. Jednak wina lezała po pompie olejowej w które w tym"ssaku" zrobiła sie dosc spora dziura w obudowie i co zasysał olej to wiekszosc go wywalał tą dziurą. Polonez nie był mi potrzebny a wiec naprawa sie ciągla i ciągla az wkońcu go zrobilismy. Odpaliliśmy go i wszystko było ok , chodził i nie było problemu z niczym. Przejechałem sie nim i postawiłem go koło garazu. Wystawiłem ogłoszenie do gazrty i czekałem. Auto nadal było nie pomalowane po moim spotkaniu z płotem. Klienci zaczeli sie zgłaszac , ja za niego chciałem 2000zł. Był to rok 2005 , rocznik auta 1997 Caro Plus z gazem. Oferowano mi 1000zł-1400zł za niego a wiec stwierdziłem ze sprzedam go w czesciach. I tak sie stało auto rozebrałem i sprzedalem w czesciach , wiecej dostałem tak za niego niz nawet chciałem wczesniej. W aucie miałem zamontowane el. lusterka , el.szyby przód i pod koniec zmajstrowałem nawet na tyle elektryke , klime nowiutką , welur , lucasy , kolektor GSi ogólnie o auto dbałem a wiec było zadbane i wychuchane. Elektryczne szyby przednie powędrowały do dostawczego Citroena C25 a reszte wyprzedałem na allegro. Tak skończył niestety mój ostatni w historii polonez którego miałem.

Pare dni temu wywiozłem na złom zieloną tylna klapę , ostatni element jeszcze z plusoroverka którego miałem i który mi sie ostał.

Wiecej aut nie opisuje bo troche ich miałem , wiele przejsciowo sciągnietych z anglii między innymi. Tazke tyle z moich krótkich historii zwiazanych z FSO ;).

Ja juz wiecej was nie mecze długimi opisami moimi tutaj :P.

Zdjęc plusorowerka nie znalazłem , pewnie mam gdzies porobione analogowym aparatem jeszcze. A zdjęcia melinowozu są w galeri ze zlotu wrocławskiego zimowego z 2004 lub 2005 roku , nie  pamietam juz dokładnie.
Pozdrowionka ;)
Kiedyś był 125p oraz dwa Plusy - rover i ohv.

Wspomnienia - Nasze auta z FSO
« Odpowiedź #6 dnia: Październik 05, 2008, 15:33:09 pm »

Offline Piotrek#1923

  • Klubowicz
  • Wiadomości: 831
  • Płeć: Mężczyzna
    • FSO 1.4_1.6_1.8

Wspomnienia - Nasze auta z FSO
« Odpowiedź #7 dnia: Październik 05, 2008, 18:33:12 pm »

Offline Sterciu

  • Sympatyk
  • Wiadomości: 482
Piotrek#1923, to jest własnie po tym spotkaniu z ogrodzeniem w zimie ;) .

Znalazłem fotki jak wracałem z przysięgi od kolegi , miesiąc jak dobrze pamiatam luty roku 2004 lub 2005 (nie pamietam juz dokładnie) , fotki te nocą robione to w ten sam dzień po powrocie z Torunia juz u mnie na osiedlu.
Pozdrowionka ;)
Kiedyś był 125p oraz dwa Plusy - rover i ohv.

Wspomnienia - Nasze auta z FSO
« Odpowiedź #8 dnia: Październik 08, 2008, 00:28:37 am »

Offline Rafał

  • Sympatyk
  • Wiadomości: 5735
  • Płeć: Mężczyzna
    • Renault Laguna I phII 1.9 dTi RXE+
W mojej rodzinie to chyba wszyscy mieli stycznosc z samochodami z FSO. Zaczynajac od mojego dziadka ktory to w 1983 roku kupil Duzego Fiata za 180.000 zlotych. Przez kilka lat zrobil nim okolo 200.000km po czym przejal go moj wujek, dokrecil mu jakies 20.000km i sprzedal. Potem zarowno moj wujek jak i moj ojciec kupili sobie uzywane 125p niestety nie pamietam ktore roczniki. Jezdzili nimi do 1995roku, wtedy sprzedali Duze Fiaty i kupili Polonezy, tato kupil Caro z poczatku 93 roku koloru bordowego, wujek tez kupil Caro z 93 roku coloru ciemnozielonego ale z tego co pamietam mial juz okragle zagary a ten mojego taty mial jeszcze te zegary starego typu. Kiedys mojemu tacie nawet udalo sie zamknac licznik w tymze Polonezie. I tak ojciec i jego brat tj. moj wujek jezdzili tymi Poldkami do kwietnia roku 1997. Wtedy to kupili w salonie Caro Plusy za okolo 24.000pln w kolorze malinowy metalic. Wujek 9 lat , zrobil nim 130.000km bez zadnej powaznej awarii, mial nim 2 niegrozne wypadki, raz zimą wpadl do rowu, potem trafil dzika przy okolo 110-120km/h. W 2006 roku Poloneza sprzedal i kupil sobie Mondeo mk2. Moj tato Polonezem jezdzil do czerwca 2007 roku, zrobil nim 160.000km, sprzedal go i kupil Lagune II. Oba Polonezy byly bardzo zadbane, nigdzie nie bylo widac korozji, wszystko na czas w nich bylo wymieniane wlasnorecznie przez ich wlascicieli, poniewaz zarowno ojciec jak i wujek wychodza z zalozenia ze serwis nie zrobilby nic lepiej od nich. Przykladem moze byc jak moj tato kiedys pojechal do serwisu Daewoo-FSO zeby mu antene i wymienili, czlowiek ktory mial to robic zazyczyl sobie zeby mu auto zostawic na dwa dni, tato sie zdenerwowal, wzial od niego ta antene i przy nim wymienil sobie w 15minut. Ale wracajac do tematu Polonezow, nigdy nas nie zawiodły, byly dni kiedy robily po 800-1000km i nigdy w trasie zadnej awarii nie bylo. Jedyne co bylo denerwujace to czesto psujaca sie pompa paliwowa, z racji tego ze auta mialy instalacje gazowe, ale i z tym sobie poradzili, montujac wylacznik pompy. Ojciec wprowadzil sobie tez sporo innych udogodnien typu wlaczniki wentylatorow chlodnicy, przydawaly mu sie gdy jezdzil z przyczepa kempingowa, dolozyl mu tez trzecie pioro do resorow zeby troche tyl podniesc, po tym jak urwal tlumik na polnej drodze jadac na ryby. Nigdy nie robil remontu kapitalnego silnika, przy przebiegu 160.000km polonez nadal osiagal licznikowe 160km/h. Kupil g czlowiek, ktory przyjechal Audi 100, powiedzial ze juz kiedys mial Poloneza ale sprzedal i zle zrobil bo kupil Audi i ciagle musi cos przy nim grzebac, na koniec powiedzial ze woli jezdzic Polonezem niz tym Audi. Madry czlowiek.

W 1995 roku inny wujek kupil nowego Caro 1.4 Rover, ale pojezdzil nim 3 lata i sprzedal, kupil nowe Clio II.

Jeszcze inny wujek w 1999 roku kupil uzywanego Caro i jezdzil nim do 2005 roku.

Podsumowujac te kilkanascie lat spedzonych z Polonezami stwierdzam ze sa to auta niezawodne i jak skoncze szkole i pojde do pracy to kupie sobie wlasnie Poloneza. Wbrew temu co mowia ludzie. Koledzy sie nasmiewaja ze ja chce jezdic Polonezem, ale ja mam to w dupie, mysle ze kiedys im pokaze co Polonez potrafi i jeszcze zmienia zdanie. To by bylo na tyle. Pozdrawiam :)

EDIT:
Przypomnialo mi sie jeszcze ze moj tato po sprzedazy Duzego Fiata kupil Poloneza z silnikiem 2.0td, ale jezdzil nim tylko kolo tygodnia bo mial strasznie zajechany silnik, sprzedal go wtedy za wiecej niz kupil.
Były: Caro: 1.6 GLI Bosch, 1.4 GLI 16V, 1.4 GTI 16V, 1.6 GTI 16V, 1.6 GTC 16V 1997; Atu: 1.6 GLI Bosch 1997, Peugeot 106 1.0 Itinea 1997
Jest: Renault Laguna I phII 1.9 dTi 1999 RXE+

Wspomnienia - Nasze auta z FSO
« Odpowiedź #9 dnia: Październik 08, 2008, 01:16:22 am »

Offline G.T.

  • Sympatyk
  • Wiadomości: 900
a taki temat juz tutaj byl bo pamietam jak opisywalem :)

Wspomnienia - Nasze auta z FSO
« Odpowiedź #10 dnia: Październik 25, 2008, 23:30:55 pm »

alan28

  • Gość
ech...szukałem po sieci mojego poldasa...nigdzie nie ma już zdjęć....nawet Tu na ptk...najwspanialsze lata za kierownicą to te z poldasem :)

a tak właściwie to witam ponownie  :mrgreen:

Wspomnienia - Nasze auta z FSO
« Odpowiedź #11 dnia: Październik 27, 2008, 13:09:33 pm »

Offline BARTEK1925

  • Sympatyk
  • Wiadomości: 4230
  • Płeć: Mężczyzna
  • 000086
    • Laguna I kombi 1.8 + sekwencja 2000 r.
coś się stało na forum, bo masę postów w różnych tematach poginęło :roll:

Alan zdjęcia przecież tu wklejał, widziałem w niedzielę.

Zdjęcia są na FCT.
Paździoch 2.0 OHC ford 1990 r - 2003/2016 r. auto odjechało 14.05.2016 do nowego domu.
A codziennie granatowe Mondeo kombi MK1 1.6 + LPG - zwany też czołgiem-sprzedany wrzesień 2017
Obecnie: Laguna 2000 r. kombi 1.8 + sekwencja
             Berlingo 2008 r. I lift 1.6 + sekwencja

Wspomnienia - Nasze auta z FSO
« Odpowiedź #12 dnia: Październik 27, 2008, 23:45:26 pm »

alan28

  • Gość
byly ale wcięło.... :roll:

Wspomnienia - Nasze auta z FSO
« Odpowiedź #13 dnia: Październik 29, 2008, 18:04:49 pm »

Offline Konrad

  • Sympatyk
  • Wiadomości: 168
  • Płeć: Mężczyzna
No ja też mam jakieś wspomnienia związane z FSO ale raczej z Caro 92, które zostało sprzedane ponad dwa lata temu :) Pamiętam dokładnie jak miałem 13 lat i uczyłem się jeździć a rok później wiozłem całą rodzinę z wesela na wsi  :mrgreen:  Z Atu właściwie wiąże się tylko zlot. "Wspomnienia to najważniejsze co nam pozostaje".
FSO - trzy literki - miliard emocji :D

Polonez Atu '96 1.6 OHV/1.8 K16    01.2008 - 07.2014
Skoda Felicia '98 1.6 8V                  03.2014 - 08.2015
Mazda 626 '00 2.0 16V                   09.2015 - ?

Wspomnienia - Nasze auta z FSO
« Odpowiedź #14 dnia: Październik 29, 2008, 18:29:20 pm »

taktoja:)

  • Gość
moja cala rodzina tez wozila sie produktami FSO :)
to byl ostatni z nich :)



teraz wszyscy przezucili sie na zachodnie :)

Wspomnienia - Nasze auta z FSO
« Odpowiedź #15 dnia: Październik 29, 2008, 19:30:47 pm »

alan28

  • Gość
wcieło posta więc napisze jeszcze raz...prawie na temat prawie :)



pierwszy furak




drugi furak



trzeci furak



czwarty furak



piąty furak


pierwszy DF 125p 1.3 yellow bachama  1980 rok  same dobre wspomnienia,jeździłem 3 lata :)
drugi...bordowe Caro lepsze niż Camaro 91 rok na szerokiej stali...na owe czasy  :mrgreen: rarytes...eksploatacja przez rok czasu
Trzeci....fanaberie...szaleństwa...sex w lesie ęct...1.6 malina metalik z 97 roku zapierdzielał aż miło...autko któremu poświęciłem najwięcej czasu...cztery lata eksploatacji...380tyś przebiegu...same dobre wspomnienia.... :roll:  :mrgreen:
Czwarty... Fiat tempra z 94 roku kolor Rosso Racing....świetna furka...dwa lata i mi odbiło kupiłem Audi.... :roll:
Piąty...ogólnie optycznie ładnie ,ale się nie zagłębiajmy.... :roll: rok nerwów,awari,marudzenia...najgorszy z wszystkich wozideł,idiotyczna wiara w niemieckie technologie i ich niezawodność...na szczęście juz przeszłośc...teraz jest szósty :)


Wspomnienia - Nasze auta z FSO
« Odpowiedź #16 dnia: Październik 29, 2008, 21:26:42 pm »

Offline matucha

  • Sympatyk
  • Wiadomości: 2701
  • Płeć: Mężczyzna
    • Caro '96
    • http://www.osp.piaski-wlkp.pl
W OT - wg mnie przy projektowaniu Poloneza Kombi ktoś bardzo wzorował się właśnie na Temprze Kombi. Szczególnie tylna część nadwozia. Szyby boczne - kształt identyczny, oraz szyba tylnia i ogólnie klapa z tyłu. No i ten podwyższony dach.
Ktoś, kto zaprojektował Poloneza, wiedział, że się kiedyś urodzimy...

Polonez Caro 1,6 GLI LPG, Polonez KOMBI 1,6 MPI LPG & Dacia Sandero Stepway 1,6MPI LPG
Lublin 3 KOMBI 2,4TD & Renault KANGOO Fairway 1,5 DCI Privilege ;)

Wspomnienia - Nasze auta z FSO
« Odpowiedź #17 dnia: Październik 29, 2008, 21:46:55 pm »

Offline BARTEK1925

  • Sympatyk
  • Wiadomości: 4230
  • Płeć: Mężczyzna
  • 000086
    • Laguna I kombi 1.8 + sekwencja 2000 r.
Cytat: "taktoja:)"
moja cala rodzina tez wozila sie produktami FSO :)
to byl ostatni z nich :)

[url=http://img381.imageshack.us/img381/8995/dsc00184er4.jpg]Obrazek[/URL]

teraz wszyscy przezucili sie na zachodnie :)


Cycek, widziałem Twojego dawnego KOMBI miesiąc temu i nawet sobie chwilkę pogadałem z właścicielką  :)  Generalnie auto ma się dobrze, tylko troszku zderzak z tyłu pokiereszowany  :roll:
Paździoch 2.0 OHC ford 1990 r - 2003/2016 r. auto odjechało 14.05.2016 do nowego domu.
A codziennie granatowe Mondeo kombi MK1 1.6 + LPG - zwany też czołgiem-sprzedany wrzesień 2017
Obecnie: Laguna 2000 r. kombi 1.8 + sekwencja
             Berlingo 2008 r. I lift 1.6 + sekwencja

Wspomnienia - Nasze auta z FSO
« Odpowiedź #18 dnia: Październik 29, 2008, 22:09:18 pm »

Offline Pio555

  • Sympatyk
  • Wiadomości: 276
  • Płeć: Mężczyzna
  • RENAULT SCENIC 1,6 dci
Cytat: "taktoja:)"
moja cala rodzina tez wozila sie produktami FSO :)
to byl ostatni z nich :)

[url=http://img381.imageshack.us/img381/8995/dsc00184er4.jpg]Obrazek[/URL]

teraz wszyscy przezucili sie na zachodnie :)

Cycu gdzie  była tak zima na Syberii  :D

Wspomnienia - Nasze auta z FSO
« Odpowiedź #19 dnia: Listopad 13, 2008, 19:53:21 pm »

DriftRider

  • Gość
Siema więc jak wszyscy opisują to ja tez opisze.
Swojego pierwszego ( i na razie jedynego ) poldka dostałem w tym roku w sierpniu.
Samochód był w stanie rozkładu. Nie odpalał nie dawał iskry nic.
W polowych warunkach z kumplem siedząc nad ksiązką o serwisowaniu poloneza udało nam się wszystko doprowadzić do kupy. Kupiliśmy nowe drzwi ( stare były przerdzewiałe ) które były zrobione na pic ( też były pordzewiałe ale zaszpachlowane i pomalowane. w pewnym momencie stwierdziłem że nie bede czekać aż zrobie prawko i wyjechałem na ulice. Zacząłem jeździć, grzebać jeździć grzebać. Niestety przez moje niedocenienie niedbalstwa poprzedniego właściciela samochód zaczął się rozsypywać a pieniędzy było coraz mniej. Wreszcie ostatnim tchnieniem samochodu wyruszyłem w podróż z Warszawy do Mrągowa gdzie obecnie mieszkam. Samochód w czasie trasy jechał na 3 garach, a 10 km przed miejscowością gdzie mieszkam na dwóch. NIe pomogła zmiana świec nie pomogła wymiana uszczelki. Samochód rozebrałem celem "uzdrowienia" i doprowadzenia do stanu pierwotnego niestety po zdjęciu błotników i nadkoli zauważyłem przerdzewiałą na wylot blachę. Silnik i tak już nie odpalał więc stwierdziłem że nie bede pakować w niego więcej pieniędzy i poszedł na złom. Teraz czekam aż skończe prawko i planuje kupno następnego dobrego polskiego samochodu :D