problem przedstawia sie nastepujaco:
przy zimnym silniku, auto odpala na 1 obrot rozrusznika. pieknie ciagnie, nie brakuje mu mocy. kiedy sie rozgrzeje (ok. 70*C), jade rowno, np. 80 na 5 biegu czy 50 na 4, nacisniecie gazu daje efekt jakbym lekko przyciskal hamulec- silnik sie wyraznie dlawi, przy nacisnieciu hamulca calkiem gasnie i przez 2 minuty nie odapli za cholere.. nowy alternator, akumulator, caly uklad WN, zamiast katalizatora mam strumienice, ~150k przebiegu, silnik nie ruszany. po zgasnieciu, postoje z 2-3 minuty i odpala bez klopotu- 'na strzal'. zadna kontrolka sie nie pali(zuzycie klockow, ale to urawany kabelek, bo i klocki maja 3 mce.) pol baku benzyny.
nie wiem czy to moze sie z jakikolwiek sposob wiazac z awaria, ale:
1. mam sparciale kolanko przy baku (wymiana w przyszlym tygodniu)
2. nie do konca wiem jak to opisac, testowalem przy wylaczonym WSZYSTKIM (poza silnikiem) co sie tylko dalo, gdzies spod zegarow wydobywa sie dzwiek jak terkotki do szprych - rownomierny dzwiek, czestotliwosc rosnie z obrotami, jakby na ktoryms pasku byl syf, ale nie ma... lub jakby paski mialy w 1 miejscu wypustki i w monencie zetkniecia wydawaly taki odglos, u mnie jest to jakby cos miekkiego uderzalo o metal. nowa linka, pancerz i przekladnia predkosciomierza.
3. obroty jalowe, raz na kilka odpalen sa za wysokie- pod 1,5k... restart nie pomaga. w ktoryms momencie po prostu sie normalizuja...
mechanik sprawdzal krokowy, ale moze sprawdzic go u kogo innego jeszcze raz?
i, ffs dlaczego na luzie, po sprzegnieciu silnika i skrzyni ona tak glosno wyje mimo calkiem nowego (10k) oleju?
najbardziej irytuje mnie to gasniecie, bo w trasie jest raczej niepraktyczne, bo trzeba co troche na chwile sie zatrzymac;/