Ok 5 km od Serocka (nie pamiętam miejscowości), drużka na Wyszków. W środku lasu po lewej stronie stacja Orlen.
Wyjechałem z Warszawy bez najmniejszego problemu. Samochód mimo niskiej temperatury zapalił na "dotyk" po nagrzaniu się chodził jak zwykle bardzo dobrze. Zjechałem zatankować bo miałem niecałą 1/4 baku a nie lubię jeździć na rezerwie. Na powyższym Orlenie wziąłem pełen kocioł.
15 min później zaczęły się pierwsze objawy - silnik dostał delikatnej czkawki.
Na drugi dzień już dramat. Nie chętnie pali czy zimny czy ciepły, stracił moc, dostał delirki na wolnych obrotach i się dusi. Męczarnia nie jazda zarówno dla samochodu jak i dla kierowcy. O wyprzedzaniu na pewniaka można było już zapomnieć bo nigdy nie wiadomo było czy akurat się nie przydusi. Wyjechałem bak do połowy i dolałem na "swojej" sprawdzonej stacji PB 98 pod korek i widzę że jest spora poprawa. Silnik co prawda nadal nie pali (na zimnym) tak chętnie jak wcześniej ale jak złapie temperatury to już w miarę równo chodzi i lepiej się zbiera. Z odpaleniem silnika po nagrzaniu też już nie ma problemu mimo że wcześniej był i to spory. Także niewątpliwie nie jest to problem elektryki (bądź elektroniki) tylko soczku :D
W między czasie gadałem na ten temat ze szwagrem. W okolicy ów stacja jest słynna i wszyscy ją omijają szerokim łukiem.
Pozostaję mi przestrzec Was przed tankowaniem tam (już taniej będzie jak nasikacie sobie do baku, napewno efekt będzie taki sam) a mi pozostaje wymęczyć i wypróżnić do końca ten bak i zalać sprawdzonego soczku, który tak bardzo smakuje mojej Caróweczce...
:D