Ja wybijałem oś sworznia z gniazda zwrotnicy wkładając ten sam mesel, którym ścinałem nity sworznia pomiędzy korpus zwrotnicy a wahacz. Nawet się z tym nie siłowałem, wbiłem klina i samo wyskoczyło.
Dolne poszły młotkiem, waliłem w śrubę po odkręceniu nakrętki sworznia, i tak był przecież do wywalenia i mogłem mu gwint popsuć.
Przy zakładaniu potem wahacza z nowym sworzniem w gniazdo zwrotnicy wcześniej ręcznie przestawiłem jego oś tak, by pokrywała się z pochyleniem otworu w zwrotnicy. Wahacz naginałem łomem, wsadzonym pomiędzy niego a poprzeczkę zawieszenia. Poszło bezproblemowo, nie rozpinałem stabilizatora. Robiłem to na wiosnę 2006. Dziś te sworznie są już rozbite, niestety, ale zrobiły od tamtej wymiany jakieś 70 - 80 kkm, czyli i tak nieźle.