Ja tam nie wiem, Dacia byla odporna na wszystko. Zaczelo sie od zepsutego czujnika wentylatora. Jezdzilem tak jakis czas cwiczac technike omijania korkow i pewnego razu w sytuacji bez wyjscia po jakiejs minucie od wyjechania termometra poza skale cos pieprznelo pod macha i poszla para. Okazalo sie, ze plastikowy trojnik dal za wygrana. Pozniej kupilem ten trojnik rzemioslo, ale pekl przy zakladaniu, to drugi i tez pekl. Oba pekly tak, ze nie bylo widac szparki i wydawalo sie, ze spod weza cieknie. Dlatego jezdzilem na kranowie, bo ubywalo mi sporo wody (w bagazniku stale wozilem baniak 5l) a i tak nie bylo latwo, bo mialem LPG. Tak mnie zastala zima, 2 razy mi cala woda w ukladzie zamarzla na kilkustopniowym mrozie. Odmrazalem za kazdym razem u kumpla w garazu czajnikiem, suszarka, srubokretem, mlotkiem. W koncu szarpnalem sie na petrygo, ale dalej cieklo. Jak mi wycieklo go troche kupilem trojnik ze szrotu oryginalny i ten byl idealny. Dolalem borygo i tak jezdzilem juz do wiosny.