Pewnego razu wsiadłem do auta rano i nie zapaliłem. Padł akumulator. podejrzewałem alternator i brak ładowania bo wcześniej spotkałem się z objawem jak niżej opisany.
Objawy są takie za po zgaszeniu ciepłego silnika i włączeniu zapłonu nie świeci się kontrolka ładowania (a powinna bo silnik się nie kreci).
Naładowałem akumulator, podpiąłem woltomierz pod zapalniczkę i zapalam.
-14.5V niby dobrze wyjechałem z garażu włączyłem dzienne, wspomaganie, napięcie nadal się trzyma
-przejechałem kilkaset metrów a na mierniku 13.7V, myślę - jest gorzej ale nie jest źle, wyłączyłem wspomaganie - napięcie nadal 13.7-5V.
-zrobiłem jakieś 10km gdy miernik pokazał 12.2V ... mówię o ku... nie ma ładowania, ale że niedaleko do roboty to wyłączyłem radio, światła dzienne i dojechałem.
czy ktoś spotkał się z takim czymś? Jak wyjmę alternator (pod wtryskpompą siedzi) to zrobię mu kompleksowy remont, jednak ciekaw jestem co może być powodem takiego zachowania