Półośki, żeby nie wypadły z mostu, trzyma tarcza mocowania, przykręcona do kołnierza półosi mostu. Do tej tarczy przykręcony jest zacisk hamulca - jeśli chodzi o starsze polonezy, lub na niej mocowane są szczęki hamulca - jeśli chodzi o nowsze.
Sama półośka nie wypadnie z tego mocowania, bo łożysko z drugiej strony trzyma pierścień osadczy łożyska, który osadza się na gorąco i na prasie na piastę półosi, pierścień ten, stygnąc, kurczy się i zaciska tak, że boczne przechyły samochodu i siła, działająca na łożysko poprzecznie prędzej powinna je uszkodzić, niż zsunąć pierścień. Są za to, niestety, magicy, którzy nabijają ten pierścień na zimno i osadzają na chama, co może spowodować wyskoczenie półośki z mostu i konsekwencje wiadome do przewidzenia.
Jeśli zablokujesz jedną półoś, to druga będzie się kręcić dwa razy szybciej, niż w przypadku, gdy ośki kręciłyby się z taką samą prędkością, tj. przy jeździe samochodu idealnie na wprost. Jeśli czujesz przeskakiwanie, to może być uszkodzone uzębienie satelitów mechanizmu różnicowego, albo i nie, gdyż posiadają one uzębienie proste, które niestety, podczas pracy warczy i da się wyczuć w rękach jego nieliniowe działanie, tym bardziej, im mniej jest zębów w danej parze współpracującej. Obejrzyj dokładnie wszystkie zęby, satelitów, koła talerzowego i wałka atakującego - pod względem śladu współpracy zębów, jak i ich ewentualnych uszkodzeń.
Co ważne - łożyska kosza mechanizmu różnicowego mostu montowane są na określony wcisk, mierzony pośrednio poprzez rozciągnięcie obudowy mostu (o wartość 0.2 mm, z tego, co pamiętam). Nie wiem, jaki to daje praktyczny opór łożysk (na pewno w moście używanym będzie on mniejszy niż w nowym), ale powinien on być zachowany - zabezpiecza to przed luzem kosza mechanizmu na boki i zapewnia pewną samohamowność kosza mechanizmu, która jest ważna. W mostach Poloneza do zabawy z tym trzeba mieć specjalny przyrząd, który zakłada się na most po zdjęciu jego dekla, jest on wyposażony w czujnik zegarowy, który wskazuje rozciągnięcie obudowy mostu, którą czyni się śrubą rzymską, w którą jest on wyposażony.
Odnośnie ilości oleju do mostu - olej przekładniowy po prostu wlewa się do mostu dotąd, aż lustro poziomu oleju nie osiągnie granicy otworu wlewowego - i już.