A próbowałeś się wypisać? Kombinują jak mogą byle cię nie wypisać.
Nie próbowałem, ale mam w dalszej rodzinie takiego jednego, który to zrobił.Nie pytałem o szczegóły, bo mnie to nie interesuje, ale widać się da.Faktem jest, że jak każda organizacja, tak i zapewne ci, nie tak łatwo wypuszczają swoich "członków". Tyle dobrze, że odejścia nie karzą śmiercią.Nikt mnie nie pytał, czy chcę tam przynależeć, więc też nie powinno być problemu z odejściem, ale teoria swoje, a życie swoje, jak zawsze.Ja z tym problemu nie mam.Obecnie właściwie nie praktykuję, bo po pierwsze, zdanie ludzi mnie gówno obchodzi, a po drugie, to nie przeszkadza mi to, że tam jestem zapisany.Na tacę nie daję, na kościół też nie i ani ja, ani oni nie mamy z tym problemów, póki co, więc luzik.Proboszcza mam fajnego, nie żaden służbista, ale też nie zlewa całkowicie wszystkiego i idzie z nim wszystko załatwić, jak prawie z każdym, jeśli wiecie, o czym mówię.Znam dużo takich, co to "udają" w niedzielę i święta, a ich codzienne zachowanie, odbiega daleko od "nauk". Jedna wielka sztuka, większość księży nawet trochę, w to nie wierzy.Trafiają się oczywiście "fascynatorzy" ale to już wyjątki.Ale jak mówię, nie mam z tym jakiegoś większego problemu i nie przeszkadzają mi ani ateiści, ani gorliwie wierzący, póki mi w moje życie z buciorami nie włażą.
Ja też w liceum przez miesiąc chodziłem żeby się nie wyróżniać, bo miałem złe wspomnienia ze szkoły podstawowej jak się koledzy i nauczyciele przy... do mnie, dlaczego nie chodzę.
Oj, są takie części kraju, gdzie za niechodzenie do kościoła, to by Cię chyba od razu zlinczowali i dom spalili.Prawie jak w islamie.Wymusza to tylko patologiczne zachowania, gdzie ludzie, łagodnie mówiąc, niezbyt poukładani, chodzą "gorliwie" do kościoła i udają świętych, a po mszy, tłuką żonę i dzieci.Najważniejsze, żeby ksiądz i sąsiedzi widzieli, że on jest wierzący i taki w porządku.Ludzie chyba za bardzo przejmują się zdaniem innych i tym, jak są postrzegani.Najlepiej mieć to w dupie i robić swoje.Niestety, mało kto da radę to olać, bo zawsze jest ta presja.Czy to w temacie wiary, czy posiadania lub nieposiadania tego, co mają inni.Ja to nazywam wyścigiem szczurów.Gdyby nie ta presja, to ludzie mieli by w dupie, czy sąsiad ma nowsze auto od nich i nie musieli by pozbywać się sprawnego auta, czy czegokolwiek tylko dlatego, że odstają od reszty i są niejako napiętnowani.To samo jest z chodzeniem do kościoła, czy posyłaniem dzieci na religię.Po co się torturować i przebywać na siłę w miejscu, gdzie się przebywać nie chce? Czy to jest więzienie? No ale ta presja, wytykanie palcami tego niedowiarka itd. teraz np. dzieciaki w szkołach muszą mieć porządne smartfony, bo jak któreś ma gorszy, lub nie ma wcale, to szybko "koledzy i koleżanki" wskażą mu miejsce w szeregu.Znam takie przypadki.i dzieciaka nie obchodzi nic, ma być, bo go zgnoją.Smutny i głupi zrobił się ten kraj.Ja zawsze myślałem, że rzeczy materialne kupuje się z potrzeby, a nie dlatego, że inni to niejako wymuszają, ale widać się myliłem.Ja np. kupiłem sobie spory tv. ale dlatego, że był mi potrzebny, a nie dlatego, że sąsiad już dawno miał.Nie kupuję rzeczy niepotrzebnych, żeby komuś gul skoczył.Przypomina mi się kwestia z Wesela Smarzowskiego.
Czyj to?
Mój.
Taaa
No chapło cię, nie?