Naciskanie na pedał gazu przy rozruchu silnika malucha nie ma sensu. Miało to sens w przypadku dużego fiata czy poloneza GLE (na gaźniku), które to posiadały tzw. pompkę przyśpieszeniową, która podawała do gardzieli gaźnika benzynę przy naciskaniu na pedał gazu (sik pająka). Miało to sens, bo powodowało to zwilżenie ścianek kolektora dolotowego i podczas rozruchu silnika wzbogacona mieszanka nie była tracona na ww. zwilżenie i szybciej docierała do komór spalania i sam silnik zapalał szybciej.
Sprawdziłem to wiele razy z powodzeniem w moim ś.p. FSO 1500 rocznik 1987. Bez walnięcia w gaz z pięć razy przed rozruchem silnika (zwłaszcza w zimie), zapalał on co prawda, ale zaraz gasł, pomimo wyciągnięcia do pełna linki ssania (gaźnik rozruchowy).
Niemniej jednak - uzyskanie w tych silnikach efektu rozruchu na "dotyk" - wymaga ciągłego i ustawicznego dbania o elementy zapłonu - styk (czujnik położenia wału), cewka WN, aparat rozdzielczy, palec rozdzielacza, kopułka, świece, itd.. oraz o gaźnik - regulacja poziomu paliwa, czystość dysz paliwa i powietrza, brak nieszczelności i przecieków, a także o pompę paliwa - sprawność zaworków zwrotnych pompy, czystość filtra paliwa, właściwe ustawienie pompy względem napędzającego ją trzpienia (podkładki dystansowe pod korpus pompy), itd..
Gdy doprowadzi się to wszystko do perfekcji - to silnik będzie zapalał od "pierwszego kręcenia" w najgorsze mrozy i nie będzie gasł. Przepraktykowałem to na moim fiaciku i po odpowiednich zabiegach z zapłonem, świecami, gaźnikiem i pompą paliwa chodził jak zegareczek, a miał już wtedy swoje lata.