Witam po długiej przerwie.
Przez ostatni rok z kawałkiem poldoford odpoczywał a ja gryzłem się z różnymi pomysłami na jego przyszłość. Zapadła decyzja - ohc przesiada się do innej budy. Oryginalna na tę chwilę trzyma się w jednym kawałku poza podłużnicą, którą po fachowej naprawie trzeba... pospawać na nowo. Fachman, u którego ford leczył się zaraz po zakupie więcej zaszkodził niż pomógł. Generalnie zrobić z niej auto względnie jeżdżące to temat do ogarnięcia, ale zrobić auto moich marzeń, w stanie pasującym do mniejszego czy większego ale jednak rarytasa to gruby projekt. Widziałbym wypiaskowanie i rekonstrukcję blacharską od podstaw. Bo mimo że podłoga czy progi w miarę twarde, to rdza wyłażąca na spawach, pękająca szpachel i milion większych i mniejszych ognisk korozji to niestety norma praktyczne wszędzie. Popękany kit i malowanie wałkiem jest nawet koło tabliczki znamionowej a więc jedynego miejsca, które nadaje tej skorupie jako taką wartość.
Miesiąc temu po długich poszukiwaniach temat ruszył i zakupiłem taką czterooką laleczkę:
Rok 1991, 56.000, stan mechaniki i wnętrza potwierdza przebieg.
Bardzo klimatyczne, nie zużyte ale mało wygodne brązowe tapczany:
A tu najbardziej zgnite miejsce na całym aucie.
Blacharsko jest to, czego szukałem. Zrzucałem boczek w celu wymiany trzaśniętej kalmki. Na drzwiach
zero konserwacji i żadnego ogniska rdzy nawet wielkości zapałki. Podłoga - igła, zdarzają sie odparzenia biteksu średnicy max 1gr. Lewarek fabryczny mozna używać bez stresu
Generalnie lala do dopieszczenia, ale potencjał ma. I te cztery ślepia