Od jakiegoś czasu miałem ochotę dorzucić Trucka do puli swoich aut. Nie było to zadanie łatwe bowiem jak doskonale widać chociażby po ulicach TRUCKI po mału znikają z ulic a te które jeżdżą reprezentują stan techniczno-wizualny od agonalnego do złego. Egzemplarzy ładnych jest jak na lekarstwo a idealnych nie ma. Sprzyjały temu po pierwsze samo założenie konstrukcyjne auta, mocna eksploatacja większości egzemplarzy i ogólnie mała trwałość aut które często 365 dni w roku musiały pracować dla swoich właścicieli.
Kilka tygodni temu mój kolega poszukiwał Trucka do firmy i w całym województwie pomorskim na sprzedaż były 2 egzemplarze, jeden się sprzedał od razu, drugiego kupił mój kolega. Stan średni ale po ogarnięciu auto jeździ i póki co kolega zadowolony.
Trochę mnie to zmotywowało do poszukiwań, pojawił się u mnie "Truck alert" i zacząłem przeglądać ogłoszenia. Jak na życzenie pojawił się on; krótki Truck z 1999 roku z niewiarygodnym przebiegiem 2217 km. Na drugi dzień jeszcze popatrzyłem na ogłoszenia, na trzeci pojechałem na oględziny. Okazało się że wóz sprzedaje firma produkująca batoniki Mars, Pedigree-Pal, Whiskas i inne znane powszechnie produkty.
Samochód zakupili jako nowy w salonie w Łodzi, po czym wóz dojechał do Sochaczewa gdzie spędził 16 lat jako pojazd zakładowej straży pożarnej. Tuż po kupnie wóz został solidnie zakonserwowany i udał się do Zielonej Góry na montaż zabudowy strażackiej. W jej skład wchodził aluminiowy zbiornik na wodę o pojemności 400 litrów oraz zintegrowany silnik - pompa Iveco Magirus. Do tego autko otrzymało estetyczną zabudowę na sprzęt pożarniczy. Do auta oprócz standardowej kompletnej dokumentacji dostałem kompletną dokumentację do zabudowy. Wszystko nowe w 1999 roku kosztowało niema drugie tyle co samochód. Wóz przez większość czasu kurzył się w garażu bowiem nie wyjeżdżał poza teren zakładu. Uczestniczył tylko w wewnętrznych ćwiczeniach, raz zrobili nim ponowną trasę do Zielonej Góry na serwis pompy bo włoska technika przestała współpracować.
Zmiany w BHP oraz ochronie ppoż zakładu skłoniły władze firmy do jego sprzedaży.
Kilka dni temu strażak z Marsa przyjechał na Pomorze:
Trochę zakurzony, trochę zabrudzony ale cały, zdrowy i bez grama korozji i innych zniszczeń:
Chłopaki dzisiaj zabrali się za demontaż zbytecznego wyposażenia:
I została nam na pamiątkę ta pięknie wykonana szafka: