Standard. Przejechałem swoim Poldkiem Atu 1.4 MPI K-16 z 1996 sto tysięcy kilometrów i luz na przekładni kasowałem, jak już zaczynał mnie wkurzać. Popuszczasz nakrętkę śruby regulacyjnej a potem jakąś pięćdziesięciogroszówką czy tam złotówką, wkręcasz tą śrubkę do bardzo lekkiego oporu, trzymasz ją a kluczem kontrujesz nakrętkę. I masz spokój na jakieś trzy miesiące, zależy, jak dużo jeździsz. Ja jeździłem nim codziennie, sto km dziennie robiłem i taką operację przeprowadzałem tak ze trzy razy w roku. U mnie była jeszcze inna zabawa, prawe przednie koło wyrywało sobie powoli wspornik środkowego drążka kierowniczego, zlikwidowałem to dopiero zmniejszając nieco skok maksymalny drążków kierowniczych na śrubach oporowych ramienia przekładni i wspornika, nie pamiętam już, czy śruba oporowa była tylko przy ramieniu przekładni, czy na obu stronach. Ale wcześniej w ten sposób ze trzy wsporniki rozwaliłem. Przednie zawieszenie i układ kierowniczy w Polonezie jest tragiczny i niewiele z tym zrobisz, chyba że zamienisz go na jakiś z porządnego zachodniego samochodu, ale to byłoby nie lada wyzwanie, bo maglownicy w Polonezie raczej nie wstawisz, silnik przeszkadza, chyba że ją montować do belki poprzecznej zawieszenia, ale wtedy byłaby narażona na zniszczenie przy pokonywaniu byle krawężnika. To jest do zrobienia, ale nie byłoby to takie łatwe. Kiedyś myślałem o tym, jak chciało mi się jeszcze myśleć, ale olałem to i jeździłem Poldkiem z tym, co miał. Da się przyzwyczaić.